wtorek, 30 grudnia 2014

Moje muzyczne podsumowanie 2014 roku cz. 1

W tym poście przygotowałam dla Was zupełnie subiektywny ranking najlepszych moim zdaniem płyt 2014 roku. Pragnę podkreślić, że owy ranking jest tylko i wyłącznie moim muzycznym podsumowaniem kończącego się powoli roku. Zachęcam oczywiście do komentarzy, być może podsuniecie mi album którego jeszcze nie słyszałam a powinnam ;) Uprzedzam Was tylko, że w poniższym rankingu nie znajdą się żadne hipsterskie produkcje typu St. Vincent czy FKA twigs- wybaczcie, nie moja bajka. Kilka już razy wspominałam Wam, że słucham wielu gatunków muzyki i nie zamykam się na żaden, aczkolwiek w moich żyłach płynie rock&roll. Nie da się tego ukryć ;)

Na pierwszy ogień idą najlepsze polskie płyty 2014 roku (kolejność zupełnie przypadkowa).


Fair Weather Friends- Hurricane Days

O tym młodym polskim zespole pisałam Wam na blogu już jakiś czas temu, (TUTAJ). Po świetnie przyjętych dwóch EP-kach, pojawił się w końcu longplay ,,Hurricane Days". Ten album bardzo długo nie schodził z mojego odtwarzacza. Połączenie elektroniki, gitar, syntezatorów to to co lubię najbardziej!



The Dumplings- No Bad Days

Faza na The Dumplings trwa już u mnie jakiś czas, pisałam Wam o nich zresztą aż dwa razy ;) Recenzja ich debiutanckiego krążka pojawiła się na blogu 18 maja 2014 roku (The Dumplings- No Bad Days).




Curly Heads- Ruby Dress Skinny Dog

Po wydaniu solowego krążka Dawid Podsiadło nie odwrócił się od swojej macierzystej kapeli Curly Heads. Razem ze swoimi kumplami wydali niedawno album, który muszę powiedzieć bardzo mnie zaskoczył. Muzyka którą nagrali brzmi świetnie i świeżo poza tym jest autentyczna a o to w dzisiejszym świecie muzycznym coraz ciężej. Gorąco polecam Wam ten album, sama dopiero niedawno dałam mu szansę i nie żałuje!





Olivier Heim- A Diffrent Life

Krążek w którym się zakochałam, co prawda nie od pierwszego odsłuchu ale teraz nie mogę bez niego żyć! O tym kto to w ogóle jest Olivier Heim przeczytacie (TU).




Xxanaxx- Tringles

Duet Xxanaxx o którego EP-ce pisałam Wam w 2013 roku (TUTAJ) wydał w 2014 roku swój debiutancki album ,,Tringles". Ta elektroniczno-chilloutowa mieszanka dźwięków plus wokal Klaudii Szafrańskiej daje niezwykłe doznania, odpręża i pobudza wyobraźnie.




A jakie są Wasze ulubione polskie albumy wydane w tym roku? Jutro część 2, czyli najlepsze zagraniczne płyty 2014! ;)



poniedziałek, 29 grudnia 2014

Olivier Heim- A Diffrent Life

Pomimo tego, że zespół tres.b o którym pisałam Wam TUTAJ jakiś czas temu zakończył swoją działalność, jeden z muzyków wydał właśnie swój pierwszy solowy album. O poprzednim projekcie Heima pod nazwą Anthony Chorale przeczytacie na blogu o TU.

Olivier Heim, bo to o nim mowa urodził się w USA a wychował w Luksemburgu. Od jakiegoś czasu, ten artysta zamieszkuje i tworzy w Polsce. Oprócz tego, że nagrywał z tres.b, z którym zdobył w 2011 roku Fryderyka za Fonograficzny Debiut roku i Paszport Polityki 2012 swoje nagrania miał okazje zaprezentować na Primavera Sound Festival 2014. Po tym występie, Olivier został wyróżniony przez znany hiszpański portal muzyczny Mindies a także przez OFF Festival 2014 i Reeperbahn Festival 2014.

Jego najnowsza produkcja ,,A Diffrent Life" miała swoją premierę 25 listopada. Te 9 autorskich kompozycji ma moim zdaniem szansę konkurować o miano najlepszego polskiego albumu roku 2014. Bo to właśnie w polskiej wytwórni została wydana ta płyta. Poza wytwórnią, Heim do współpracy zaprosił również polskich artystów takich jak Tobiasz Biliński (Coldair), Karolina Rec (Kings of Caramel, Cieślak i Księżniczki, Nathalie and The Loners) czy Adam Byczkowski (Kyst). Materiał był nagrany całościowo, a nie jak w przypadku większości albumów kiedy nagrywa się poszczególne dźwięki a potem zbiera je w całość. Muzykę którą słyszymy można zdefiniować jako surf rock z elementami lo-fi, soulu i elektroniki. Pierwszym singlem został utwór ,,Ocean", który muzycznie przypomina mi kawałki The Beatles. Dodatkowo powstał do niego znakomity teledysk! Natchnieniem do zdjęć był film z lat 60 ,,Zeszłego roku w Marienbadzie", a planem filmowym Pałac w Wilanowie i Pałac Herbstwa w Łodzi. Poza singlem cała reszta brzmi równie rewelacyjnie! Inspiracją do stworzenia krążka musiały być dla Oliviera takie kapele jak Real Estate czy Ducktail. Jeśli chodzi o wokal, to pomimo pojawiającego się czasami falsetu brzmi bardzo naturalnie i czysto. Dzięki takiemu sposobowi śpiewania wokal nie przysłania instrumentów ale brzmi jak jeden z nich! Moimi faworytami poza ,,Ocean" są ,,Far Apart", ,,A Diffrent Life", ,,Italy" i przede wszystkim ,,It's Getting Better", który mogę słuchać nieprzerwanie.



Olivier Heim nagrał dzieło wyjątkowe, w środku zimy przenosi nas na kalifornijskie plaże pełne słońca. ,,A Diffrent Life"to płyta nie nagrana na siłę, ale z miłości do muzyki to słychać i czuć. Słuchając jej ciepłych dźwięków, które wypełniają całe ciało odczuwamy nieziemską przyjemność i spokój. Ta płyta zawładnęła mną i moim odtwarzaczem na dobrych kilka miesięcy i jestem pewna że często będę do niej wracać.  Nie jeden polski wokalista może pozazdrościć takiego albumu.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Foo Fighters- Sonic Highways

10 listopada 2014 roku nadszedł dzień, którego od dawna wyczekiwałam. Pojawił się ósmy album zespołu, którego liderem jest były członek Nirvany , Dave Grohl. Foo Fighters powrócili po aż trzech latach z materiałem zatytułowanym ,,Sonic Highways".

Ten album to osiem kompozycji, nagranych w ośmiu studiach nagraniowych, w ośmiu różnych miastach. Pomysł na tego typu szalone przedsięwzięcie wzięło się z przekonania Grohl'a, że miejsce w którym nagrywa się album ma wpływ na ostateczny kształt dzieła. Foo Fighters nagrywali więc w: Chicago, Waszyngtonie, Nashville, Austin, Los Angeles, Nowym Orleanie, Seattle i Nowym Jorku. W tworzeniu tego projektu wspomagali ich tym razem tacy artyści jak:  Kristeen Young, Rick Nielson oraz Joe Walsh. 

Krążek otwiera rewelacyjny ,,Something From Nothing" w którym podobnie zresztą jak w ,,Subterranean" czuć inspirację The Beatles. Przyciąga uwagę fajnym riffem, zadziornością i dynamiką. To kawałek, który mogę słuchać godzinami! ,,The Feast and The Famine" i ,,Outsider" to już typowo punkowo-garażowe granie za które uwielbiam Foo Fighters! Zresztą ,,Outsider" i kolejny po nim nieco spokojniejszy,,In The Clear" to moje ulubione kawałki zaraz po ,,Something From Nothing". Zaraz potem na mojej liście top pojawia się dwuczęściowy ,,What Did I Do/God As My Wtness". To bardzo dobry i intrygujący utwór. Jego pierwsza część to typowy amerykański rock, a w drugiej dostajemy bluesową balladę. Słuchaczowi wydaję się jakby słuchał dwóch połączonych piosenek. Na zakończenie dostajemy ,,I Am A River",  który bardzo powoli się rozkręca by w końcu uderzyć emocjonalnym śpiewem Grohla.



Poziom tej produkcji może nie jest super imponujący. Dostajemy jednak płytę eksperymentalną, łączącą wiele wątków. Poza tym, zespół podąża swoją własną drogą obraną już dawno temu w Seattle. Miejscu, które miało kluczowe znaczenie dla muzyki którą tworzą i wykonują Foo Fighters. Recenzje tego albumu nie są zbyt dobre, ale kogo to obchodzi. Zespół ma swoich fanów na całym świecie w tym wielu w Polsce, którzy baaardzo chcieliby zobaczyć ich na żywo. Marząc o tym, by zedrzeć swoje gardło wraz z Davem możemy narazie udać się w podróż po ośmiu miastach i posłuchać jak i gdzie była tworzona amerykańska muzyka rockowa.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Lenny Kravitz- Strut


A teraz opowiem Wam o mojej kolejnej miłości- Lenny'm. Usłyszałam go po raz pierwszy kiedy miałam jakieś 11 czy 12 lat i to była miłość od pierwszego odsłuchu. Pamiętam dokładnie, kiedy to było. W szóstej klasie podstawówki pojechałam z kilkoma dziewczynami ze szkoły na zimowisko. Tam poznałyśmy nieco starsze od nas koleżanki i jedna z nich miała kasetę Lenny'ego Kravitz'a ,,5".  Cały wyjazd upłynął nam przy dźwiękach Lennego. Po powrocie do domu od razu pobiegłam do sklepu po ,,5". Słuchałam jej ciągle, będąc w szkole na walkmanie, w domu na wysłużonym już magnetofonie. Po ,,5" były oczywiście kolejne krążki, które jednak nie skradły mojego serca. Wolałam starsze wydawnictwa ,,Mama Said" czy ,,Are You Gonna Go My Way". Nie liczyłam już na to, że ten 50-letni (!!!) artysta wyda jeszcze coś co mnie zauroczy. A jednak!!


23 września albumem ,,Strut" Lenny Kravitz wrócił do swoich korzeni. Sięgając po trochę zapomniane gatunki jak jazz, gospel, funk czy blues wypuścił najlepszą płytę od lat! Tęskniłam za tymi funkowymi dźwiękami, gospelowymi chórkami i porywającymi riffami. Nie pamiętam też który z jego albumów zawierał tyle partii saksofonu!! Już po pierwszym kawałku nie mogłam usiedzieć w miejscu, a jest nim ,,Sex". Bujający, gitarowy z przebojowym refrenem. Singlowy ,,Chamber" równie energetyczny, dodatkowo funkowo-elektroniczny. ,,Dirty White Boots" to świetny gitarowy, tętniący życiem utwór. Moim ulubioną kompozycją jest ,,New York City". Funkowy z wplecionym saksofonem i gospelowymi wstawkami sprawia, że możemy ,,przespacerować" się po nowojorskich ulicach i poczuć czemu Lenny tak kocha to miasto. ,,The Pleasure and the Pain" i ,,She's a Beast" to typowo kravitz'owe pościelówy, których nagrał co najmniej kilkanaście ale i tak uwielbiam ich słuchać ( bo czy słyszeliście kiedyś lepszy utwór od np. ,,Little Girls Eyes").  

Praktycznie każdy kawałek na tym albumie ma radiowy potencjał i wpada w ucho. Jednak to co jest powodem do dumy to to, że Lenny nagrał kolejny krążek na którym sprawnie i z klasą połączył muzykę czarną i rockową. Poza tym, ten album za jakieś 20 czy 30 lat będą słuchały prawdopodobnie również nasze dzieci, bo po prostu świetnie brzmi! Po raz kolejny, Kravitz nie tylko sam nagrał ale również wyprodukował swój album. Taki wokal i taki talent!! Dodatkowo, jak on wygląda! A jak się rusza! Zresztą zobaczcie sami...


Lenny I love You Forever! 





wtorek, 14 października 2014

Royal Blood- Royal Blood

Taki debiut marzy się chyba wszystkim początkującym kapelą! A wszystko zaczęło się od tego, że zainteresowali się nimi koledzy po fachu- Arctic Monkeys. Podczas koncertu Małp na Glastonbury Festival, perkusista zespołu wystąpił w koszulce nieznanego jeszcze wtedy chyba nikomu zespołu Royal Blood ( RB nie wydali wtedy jeszcze nawet oficjalnego singla!). Grupa znalazła się na liście BBC Sound Of 2014 i została supportem przed dwoma gigantycznymi koncertami Arctic Monkeys w Londynie i w Dublinie. Bilety na ich koncerty podczas brytyjskiego tournée wyprzedały się w dwie minuty. A debiutancki album ,,Royal Blood" został na Wyspach okrzyknięty najszybciej sprzedającą się debiutancką płytą ostatnich trzech lat. To ogromny sukces dla zespołu który ma na koncie jeden album. Czy słusznie? Moim zdaniem, tak! Brytyjczycy oprócz szczęścia, mają też talent który daje o sobie znać na pierwszej płycie.

Ta dwójka muzyków serwuje nam bowiem klasyczny hard rock podany ze współczesnym garage rock'iem. Mi przypominają Jack'a White'a, The Black Keys czy Queens Of The Stone Age a to tylko niektóre przykłady brzmień jakie słyszymy na ,,Royal Blood". Swoje utwory zespół, skomponował używając jedynie basu i perkusji, w co trudno uwierzyć słuchając tak interesujących kawałków.

Płytę rozpoczyna porywający ,,Out Of The Black". Mocny ,,Come On Over" inspirowany QOTSA i tak jakby trochę Nirvaną. Z kolei truck ,,Figure It Out" jest typowo bluesowy i wokalnie nawiązuje do twórczości Led Zeppelin.  Bluesowe inspiracje słyszymy też w ,,Better Strangers" czy ,,Careless". Wpadający w ucho refren i nieco łagodniejsza melodia to ,,You Can Be So Cruel". ,,Blood Hands" to stoner rock w czystej postaci!! Psychodeliczny z ciężkimi gitarowymi riffami- uwielbiam ten utwór! 

,,Royal Blood" jako całość nie jest zbytnio odkrywcza, ale zespół nagrał solidny, porywający rockowy album. Nie będzie to pewnie Album Roku, ale Debiut Roku kto wie... :)

Jeśli jeszcze nie słyszeliście Royal Blood koniecznie posłuchajcie utworów zamieszczonych poniżej a potem koniecznie sięgnijcie po całą płytę!





poniedziałek, 1 września 2014

Rival Sons- Great Western Valkyrie

Pierwsze pytanie jakie przyszło mi do głowy po przesłuchaniu po raz pierwszy tego albumu brzmiało: ktoś tak jeszcze gra!? A kolejne: skąd oni się wzięli!? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie właśnie w tym poście.

Kim są Rival Sons? To kalifornijski zespół, który powstał w 2008 roku w jego skład wchodzą: Jay Buchanan- wokal, Scott Holiday- gitara, Michael Miley- perkusja i Dave Beste- gitara basowa. Ich debiutancki album ,,Before The Fire" został wydany rok później. Dopiero dzięki występom w roli suportu takich kapel jak Alice Cooper czy Kid Rock, o Rival Sons zaczęło robić się coraz głośniej. W 2010 roku muzycy podpisali kontrakt plytowy z Earache Records, czego owocem był wydany krążek ,,Pressure &Time". Okładkę do tej produkcji stworzył sam Storm Thorgerson, który zaprojektował m.in. artwork legendarnego ,,Dark Side Of The Moon" Pink Floydów. Ich muzyka to świetnie zagrany, energiczny hardrock z domieszką bluesa, zahaczający momentami o psychodeliczny garage rock.

10 czerwca 2014 roku ukazała się ich najnowsza produkcja zatytułowana ,, Great Western Valkyrie". Otwierający ,,Electric Man"  to solidny groove współgrający z ciężkim gitarowym riffem. Genialny kawałek!! Dalej jest jeszcze tylko lepiej. Jeżeli marzyliście tak jak ja, od jakiegoś już czasu o dobrej rock&rollowej płycie to jest to! Ciężko jest nawet wyróżnić jakieś utwory, każdy z jest na swój sposób odmienny i wyjątkowy zarazem. Oprócz wspomnianego przeze mnie wcześniej ,,Electric Man", powalił mnie ,,Open My Eyes". Jest tak zadziorny i hipnotyzujący że nie sposób się od niego uwolnić. Włączałam go kilka razy pod rząd i ciężko było mi uwierzyć, że zespół o którym wcześniej nie słyszałam nagrał TAKI utwór. Rewelacyjnie wypadają też nieco spokojniejsze utwory np. ,,Good Things" w którym klawisze przypominają mi twórczość The Doors. Jeśli chodzi o wokal, oszałamiający! Pokaz umiejętności wokalnych frontmana słychać w każdym kawałku.

Podczas gdy media promują intensywnie nowe produkcje sławniejszych zespołów, Rival Sons ,,Great Western Valkyrie" zmiażdżyli wszystkich! W jednej recenzji, którą czytałam znalazłam słowa które w dwóch zdaniach opisują fenomen tego albumu. ,, Rock'n'roll nie umarł. On po prostu spał", powiedzial gdzieś kiedyś gitarzysta zespołu Scott Holiday. Dzięki takim kapelom jak Rival Sons, rock'n'roll will never die!!


Właśnie znalazłam w sieci informacje, że zespół zagra koncert w Warszawie 28 listopada (!!!) ktoś się wybiera? ;)


wtorek, 12 sierpnia 2014

Coldplay- Ghost Stories

Bardzo długo zabierałam się za recenzję tego właśnie albumu. Dlaczego? Po pierwsze, Coldplay to zespół który kocham miłością bezgraniczną i czuję zawsze gdy pojawia się ich kolejna nowa produkcja, że nie jestem obiektywna. Zespół Coldplay uwielbiam od bardzo dawna. Poszczególne utwory z ich płyt towarzyszyły często różnym momentom mojego życia. Zarówno tym przykrym jak i tym najpiękniejszym.


Kolejny powód to to, że ten krążek jest wyjątkowy. Wiem, większość krytyków muzycznych biadoli, że nudy, nic nowego itd. Tylko wiecie co... wcale tak nie jest. Mało tego, moim zdaniem to najlepsza ich produkcja od czasów ,,X&Y" czy ,,Parachutes".


,,Ghost Stories" to połączenie bardzo różnych emocji, w większości oczywiście przepełnionych melancholią ale przecież za to kochamy Coldplay. Przynajmniej ja ;) Znajdziemy tutaj też elektroniczne momenty, pięknie wpasowane w całość. Nie doszukacie się na tym albumie wielkich przebojów jak ,,Every Teadrop Is A Waterfall" czy ,,Paradise". Znajdziemy za to kompozycje tajemnicze i ciekawie zaaranżowane. Już pierwszy kawałek ,,Always In My Head"wprowadza nas w świat subtelnie kojących dźwięków. ,,Magic" to singlowy utwór, który wzbudza skojarzenia z The XX. W,,Ink" pomimo, iż tekst jest smutny sam kawałek jest jak na ten album dość pogodny. ,,True Love" to pieśń w której namieszał Timbaland, ale spokojnie wyszło mu to całkiem dobrze. Numer 5. to ,,Midnight"będący czymś zupełnie nowym w twórczości Coldplay. Grupa skorzystała z pomocy Jona Hopkinsa, który poszedł w kierunku ambientu i hipnotyzującej elektroniki. To co dzieje się w nim od trzeciej minuty to muzyczny orgazm... Do jednej z najlepszych kompozycji na płycie zaliczam też ,,Another's Arms" w którym oszczędne partie gitar i pianina wzbogaca tajemniczy żeński wokal. Uwielbiam też akustyczny,,Oceans", przypominający dzieła z ,,Parachutes". ,,A Sky Is Full Of Star's" to jedyny utwór do którego mogę się przyczepić... Bez niego ten album byłby jednak za spokojny. Całość zamyka ,,O" w którym dominuje nieco zapomniane przez zespół pianino. Nie ono jest w tym przypadku najważniejsze, ale wokal Chrisa. Ten w którym się zakochałam, od pierwszego odsłuchu. Piękny...


Rozpad związku Chrisa i Gwyneth Paltrow na szczęście nie spowodował, że wokalista Coldplay pogrążył się w swoim smutku i rozpaczy. Wręcz chyba wyszło to zespołowi na dobre, stworzyli bowiem dzieło oszczędne ale zarazem delikatne. Niektórych ten album rozczarował, mnie wręcz przeciwnie. Dla mnie ,,Ghost Stories" to dźwięki za którymi tak bardzo tęskniłam, bliskie memu sercu. By najlepiej scharakteryzować ten krążek mogę użyć tylko jednego słowa- magia. 

sobota, 2 sierpnia 2014

Little Dragon- Nabuma Ruberband

Wybaczcie tak długie milczenie, miałam chwilowy muzyczny detoks. W tej chwili nadrabiam zaległości, a rozpoczęłam je od nowej produkcji kwartetu, którego ( wstyd się przyznać :/) wcześniej praktycznie nie znałam. Słyszałam gdzieś tam, coś tam ale bez szału. Teraz oszalałam... na punkcie ich najnowszego krążka ,,Nabuma Ruberband".




Jeśli tak jak ja wcześniej nie znaliście Little Dragon, pierwsze o czym musicie wiedzieć to to, że jest to zespół pochodzący ze Szwecji. Zadebiutował on w 2007 roku płytą ,,Little Dragon". Ponadto, rozgłos przyniosła im współpraca z Gorillaz oraz SBTRKT. Ich muzykę można definiować jako wybuchową mieszankę różnych gatunków takich jak elektro, folk, jazz, soul. W skład kapeli wchodzą: wokalistka Yukimi Nagano, Hakan Wirenstrand- klawisze, Fredrik Kallgren- bas oraz Erik Bodin- perkusja.

Czwarty album tej formacji promowały do tej pory dwa single: ,,Klapp Klapp", elektroniczny przebój wzbogacony wysokimi syntezatorowymi dźwiękami i ,,Paris", tętniący życiem utwór z chwytliwym refrenem. Oba kawałki przyciągnęły mnie do tego albumu niczym magnes. Pozostałe utwory, wszystko jedno czy jest to nieco mroczny ,,Cat Rider", czy zainspirowane R'n'B ,,Underbart" tworzą bardzo dojrzałą  ale wielobarwną całość. Nowością na ,,Nabuma Ruberband" jest produkcyjna przestrzeń, której wydaje mi się zabrakło na poprzednim krążku ,,Ritual Union". Ta przestrzeń pięknie rozbrzmiewa w nu-jazzowym ,,Mirror", utworze otwierającym tę produkcję. Rewelacyjne połączenie R'n'B z elektroniką wypada w finałowym ,,Let Go", wybranym zresztą na trzeci singiel.



Mały Smok zaskoczył mnie zatem bardzo dobrą i różnorodną płytą, o wiele lepszą od poprzedniej. Po takim albumie czuję jednak mały niedosyt bo mam teraz wrażenie, że stać ich na jeszcze więcej. ,,Nabuma Ruberband" słucha się z ogromną przyjemnością i odprężeniem, dodatkowo świetnie się przy tym bawiąc. 


P.S Na żywo zespół prezentuje się jeszcze lepiej!


niedziela, 18 maja 2014

The Dumplings- No Bad Days

O tym bardzo młodym i utalentowanym polskim duecie pisałam Wam już jakiś czas temu o tutaj. Miałam wtedy okazje usłyszeć ich na żywo w poznańskim klubie Scena Pod Minogą, wrażenie jakie wtedy po sobie pozostawili sprawiło że utwory zasłyszane na żywo zapętliły się u mnie na dłużej.

Na ich debiutancki album czekałam więc z niecierpliwością, pomimo iż większość utworów była już mi bardzo dobrze znana. 13 maja miała miejsce premiera wyczekiwanego przez chyba wiele osób ( w tym przeze mnie) debiutanckiego albumu The Dumplings- ,,No Bad Days". I stwierdzam, że Pierożkom udało się udowodnić, iż wielki hałas wokół nich nie był przypadkowy. Ta para nastolatków wsparta tutaj przez Bartka Szczęsnego ( z duetu Rebeka) stworzyła bardzo dobrą płytę, przez którą polska elektronika z alternatywnej stała się bardziej mainstream'owa. Dzięki temu, są  szansę, że w komercyjnych stacjach radiowych będziemy mogli posłuchać zamiast starych osłuchanych już popowych kotletów, dobrą i dojrzałą polską elektronikę w wydaniu The Dumplings.

Na ,,No Bad Days" mamy 12 utworów plus jeden bonus. Większość, jeśli interesowaliście się wcześniej Pierożkami, będzie Wam bardzo dobrze znana. Wszystkie kawałki brzmią jednak nieco inaczej, świeżej. Moje ulubione, to oczywiście ,,Słodko- słony cios" za który pokochałam ten zespół. Najnowszy singiel ,,Technicolor Yawn", który może stać się przebojem tegorocznego lata. I przede wszystkim ,,Freeze", mroczny ale brzmiący bardzo światowo. Glęboki bas z rozchodzącym się w słuchawkach, przestrzennym wokalem Justyny powoduje ciary ;) Zapętli Wam się na dłużej, ,,Man Pregnant". Warto zwrócić też uwagę, na trip- hopowe brzmienia w ,,Nie słucham".


The Dumplings stworzyli na ,,No Bad Days" niesamowity klimat, na krążku nie ma utworu który byłby mi obojętny. Skąd w tak młodym wieku taka dojrzałość i świadomość muzyczna? Nie mam pojęcia, ale zazdroszczę im. Swoją zazdrość odstawiam jednak na bok, i polecam Wam ten album gdyż zawładnie on Waszymi uszami a potem sercem. Brzmienie stworze z pasjom, zupełnie świeże bez plastików i konserwantów!

środa, 16 kwietnia 2014

Arthur Beatrice- Working Out

Wbrew temu co myślicie, nie jest to solowy projekt a nazwa londyńskiego kwartetu. W jego skład wchodzą Orlando Leopard (wokal, gitara, klawisze), Ella Girardot (wokal, klawisze), Elliot (perkusja i chórki) oraz Hamish Barnes (bas, chórki). Nazwa prawdopodobnie wzieła się od nazwiska amerykańskiej aktorki Bea Arthur znanej z sitcomu Golden Girl. Kwartet powstał w 2011 roku, i od samego początku jest wymieniany w gronie zespołów które mogą namieszać na międzynarodowej scenie muzycznej. Oni jednak, zamiast wykorzystać zainteresowanie mediów, w zaciszu studia i niespiesznie (prawie 3 lata) nagrywają swój debiutancki album. Dodatkowo, sami zajmują się jego produkcją, nie nawiązują też współpracy z dużą wytwórnią, tylko wydają pod własnym szyldem Open Assembly Records.

Premiera ich debiutanckiej płyty odbyła się 24 lutego 2014 roku bez zbędnej promocji i szumu. Dobra muzyka broni się jednak sama i chyba taki właśnie był plan. Bo w rezultacie dostaliśmy album, który z pewnością będzie zaliczany do najlepszych debiutów tego roku. Pierwsze przesłuchanie nasuwa nam na myśl skojarzenia z The XX, London Grammar czy Wild Beasts. U Arthur Beatrice wszystko jest jednak zaplanowane i dopracowane ze szczególną precyzją. Każdy drobiazg jest na swoim miejscu. Wiedzą gdzie przyspieszyć, gdzie dodać beat żeby nie było nudno i więdzą też bardzo dobrze jak zbudować napięcie. Zespół, w bardzo przyjemny i lekki sposób łączy indie gitarowe brzmienia z popowymi melodiami. 


Arthur Beatrice ciężko pracują na zbudowanie swojego własnego stylu, byśmy zapomnieli o skojarzeniach i nie dali się zwieść pierwszemu wrażeniu. Gwarantuje Wam, że ekscytacja ich muzyką rośnie z każdym kolejnym przesłuchaniem, aż w końcu uzależnicie się od tego albumu ;)


sobota, 5 kwietnia 2014

Nowe brzmienia: Sound Me

Jeśli do tej pory myśleliście, że brakuje w Polsce zespołów grających trip-hop to grubo się myliliście! Ten młody zespół z Wrocławia stawia dopiero pierwsze kroki w swojej muzycznej karierze, ale jeżeli cały materiał na debiutancki album będzie tak dobry jak pierwszy singiel, wróżę im świetlaną przyszłość ;)

Sound Me powstał w 2012 roku, a w skład zespołu wchodzą trzy osoby: Aani- odpowiadająca za wokal i teksty, Kamil ,,DJ Mr.K"Kumoś- produkcja bitów, skrecze i Dominik Gawroński- trąbka. Ich muzyka to połączenie pięknego kobiecego wokalu Aani z bitami opartymi na samplach. Dodatkowo, całość wzbogacają skrecze i dźwięki trąbki jazzowej. Wszystko razem brzmi rewelacyjnie!! Polecam zresztą samemu się przekonać:


Aktualnie zespół jest w trakcie nagrywania i kompletowania materiału na debiutancką płytę. W planach jest również nagranie video do ich pierwszego kawałka ,,Heart's Tale". Sound Me biorą również udział w konkursie SKODA Auto Muzyka, którego celem jest promowanie młodych polskich zespołów a na zwycięzców konkursu czeka możliwość nagrania płyty, koncert w Radiowej Trójce, nakręcenie teledysku lub profesjonalna sesja zdjęciowa.

Jeśli, więc podoba się Wam muzyka Sound Me głosujcie o tutaj

sobota, 15 marca 2014

Real Estate- Atlas

Po trzech latach, w końcu doczekałam się nowej produkcji od Real Estate. Niewiele o nich wiadomo. W skład zespołu wchodzą Alex Bleeker, Martin Courtney, Etienne Pierre Duguay i Mathew Mondanile z New Jersey, aktualnie zakorzenieni w Nowym Jorku. Ich debiutancki album ,,Days" pokochałam od razu. Dlaczego? Jest po prostu dobry na każdą pogodę. Na każdą chwilę. Zimą, łagodzi deprechę spowodowaną tym co widzimy za oknem. Słonecznym latem jest idealnym soundtrackiem do letnich festiwali i zachodu słońca nad morzem. Jeżeli nie słyszeliście jeszcze ,,Days", nie wiecie co tracicie!

Od pamiętnego debiutu minęło trochę czasu. Dla zespołu, był to pracowity okres. U boku nowego producenta Toma Schicka, kwintet nagrał nowy materiał w chicagowskim studiu Wilco. ,,Atlas" ukazał się 3 marca 2014 roku. Muzycznie, na szczęście niewiele się zmieniło. Jest dokładnie tak jak sobie to wymarzyłam. Melodyjnie, marzycielsko i wakacyjnie. Wszystkie piosenki nucą się same i przywołują wspomnienia letnich, słonecznych wieczorów. Słuchając ich czujemy się oderwani od rzeczywistości, w dodatku muzyka współgra tutaj z pięknymi tekstami. Ich tematem są przede wszystkim przemijające uczucia, nieubłaganie upływający czas i emocje obecne w życiu każdego człowieka.

Oczywiście, wszystko to już było na debiutanckim albumie, ale w tym wypadku zupełnie mi to nie przeszkadza! Wręcz przeciwnie, brakowało mi tych nostalgiczno- słonecznych dźwięków i teraz jest właśnie idealny moment na tę płytę. Wiosna z nią będzie jeszcze piękniejsza!



niedziela, 23 lutego 2014

Broken Bells- After The Disco

Mam nadzieję, że nie pierwszy raz słyszycie o Broken Bells!? Jeśli tak to trochę straciliście... Ten projekt zrodził się ze współpracy producenta Danger Mouse- Brian'a Burtona i Jamesa Mercer'a z The Shins. Poprzedni, debiutancki album tego duetu wydany w 2010 roku, sprzedał się w ilości prawie pół miliona egzemplarzy i przyniósł Broken Bells nominacje do nagrody Grammy.

Po czterech latach, Brian i James wracają z nowym nieco innym materiałem. ,,After The Disco" jak mówi sam tytuł nawiązuje do przebojów z ,,Gorączki sobotniej nocy" brzmi jednak nieco bardziej ze smakiem. Mniej tutaj folkowych klimatów niż na poprzedniej produkcji, a więcej własnego, unikalnego brzmienia. Cały czas na szczęście mamy doczynienia z niezwykle przebojowymi utworami, które zarażają nas swoją energią. Słyszymy tutaj nawiązania do sythpopu, space rock, electrorock i new romantic. Niezła mieszanka stylistyczna i można by pomyśleć, że płyta jest niespójna. I troche tak jest, ale mi to zupełnie nie przeszkadza. Poszczególne kawałki z ,,After The Disco" to bardzo dobre kompozycje. Rozpoczynający album ,,Perfect World" przenosi nas do epoki new romantic z lat osiemdziesiątych i zespołów takich jak New Order czy Pet Shop Boys. Tytułowy ,,After The Disco" porwie do tańca największego ponuraka. A singlowy ,,Holding On For Life" z falsetowym refrenem w stylu Bee Gees ma szanse stać się jednym z największych przebojów 2014 roku.


Perełką jest napewno blues'owa ballada ,,Leave It Alone" i rozmarzona ,,The Angel And The Fool". Kolejnymi singlami mogą stać się ,,The Changing Lights" lub ,,Control".

Reasumując, tą płytę warto przesłuchać. Pomimo swojej niespójności, wypełniona jest perfekcyjnie dopracowanymi, przebojowymi kawałkami. Ja osobiście polecam, gdyż to krążek odświeżający stare ale bliskie memu sercu klimaty.

Jeśli nie słyszeliście poprzedniego albumu Broken Bells, naprawdę warto się z nim również zapoznać.





wtorek, 18 lutego 2014

Kari- Wounds and Bruises

Kari Amirian, a właściwie Karolina Amirian urodziła się w Polsce a dokładniej w Świnoujściu. Zdziwieni? Ja również byłam zaskoczona. Debiutancka płyta ,,Daddy Says I'm Special" wydana w roku 2011, została określona przez muzycznych dziennikarzy oraz słuchaczy jednym z najciekawszych debiutów ostatnich lat, a sama Kari nazwana ,,objawieniem polskiej sceny muzycznej". W 2012 roku Karolina została zaproszona przez Kasię Nosowską do udziału w trasie koncertowej Męskie Granie, występowała również na Open'er Festival i Malta Festival Poznań. W 2013 roku Amirian została nominowana do Nagrody Muzycznej Fryderyk w kategorii Debiut Roku. Po trasie Męskiego Grania, Kasia Nosowska powiedziała : ,,Kari stabilizuje swoją sztuką moje tętno, poszerza wyobraźnie i wrażliwość".

Drugi album tej artystki ukazał się 3 grudnia 2013 roku. Za pierwszym przesłuchaniem, nie przekonał mnie. Dziwne, większość moich ukochanych albumów nie przekonuje mnie do siebie od pierwszego przesłuchania. Tak było i tym razem. Karolina wróciła z niezwykłym materiałem pełnym magii, przestrzeni i nierzeczywistości, której na początku nie doceniłam ( jak mogłam!?). Wokalistka podjęła w tym wypadku współpracę z Johnem Headleyem, speca od muzyki elektronicznej. Choć utworów jest tylko dziewięć, każdy z nich jest inny. W ,,I'm Your Echo" pulsuje elektronika. Singlowy ,,Hurry Up" dzięki harfie i dzwoną tworzy niezwykły, wręcz baśniowy klimat. Na albumie znajdziemy też piękny cover poznańskiego indie- folkowego duetu Twilite- ,,Too Late". Finalny ,,Eliah" to 8-minutowy kawałek przy którym za każdym razem mam ciarki na całym ciele... Uderza lekkością i jakąś siłą wciągającą nas w baśń opowiadaną przez Kari. W porównaniu z debiutanckim albumem, na którym dominowały romantyczne teksty, jest duża zmiana. Tutaj teksty motywują, przynoszą ukojenie. Powodują, że odbiorca spogląda na życie z dystansem i z innej perspektywy. Wokalistka mówi, że tytułowe siniaki i zadrapania nie są konsekwencjami naszych porażek, lecz uszlachetniają i kształtują nas, czyniąc silniejszymi wewnętrznie.



Oczywiście po tak rewelacyjnym albumie, przychodzą na myśl różne porównania. Mi Kari przypomina trochę islandzką Sóley, czasami Florence Welch i Björk. Nie widzę jednak sensu porównywania jej do innych wokalistek. Po ,,Wounds and Bruises" jestem dumna że mamy kogoś takiego jak Kari Amirian, która nikogo nie kopiuje, bo znakomicie odnajduje się w swoich pięknych dźwiękowych pejzażach. Niesamowity talent, który myślę, jest w stanie zaskoczyć nas jeszcze bardziej. Jestem oczarowana, odczuwam niedosyt i nie mogę się doczekać kolejnej produkcji Karoliny.




sobota, 8 lutego 2014

Nowe brzmienia- Clean Bandit!

O Clean Bandit usłyszałam dzięki Hubertowi z muzykoblog.blog.onet.pl i od razu się zakochałam!! Zespół pochodzi z Wysp Brytyjskich a tworzą go Jack, Luke, Grace i Milan. Świat usłyszał o nich już w 2011 roku ( a ja dopiero teraz!!??), supportowali m.in. Ellie Goulding i Basement Jaxx. Debiutancki singiel ,,Mozart's House" zapewnił zespołowi rozgłos, potem było ,,UK Shanty", do którego teledysk powstał na zlecenie Channel 4.  Zagrała w nim supermodelka  Lily Cole. Dwa dni po premierze, kwartet zagrał koncert live w BBC Radio 1. ,,UK Shanty", ,,Mozart's House" oraz ,,Telephone Banking" zostały wyróżnione podczas BBC 2011 Music Video Festival i UK Video Music Awards.  Dopiero, za sprawą singla ,, Rather Be"z gościnnym udziałem debiutującej Jess Glynne, Clean Bandit znaleźli się na 1. miejscu oficjalnej brytyjskiej listy przebojów. Pokonując ,,Happy" Pharrella Williamsa.

Tajemnicą ich sukcesu jest połączenie brzmienia klasycznego kwartetu smyczkowego z nowoczesnymi, elektroniczno-tanecznymi dźwiękami. Brzmi to rewelacyjnie, sami posłuchajcie!!




Aktualnie, zespół pracuje nad swoim pierwszym, debiutanckim albumem. Ja czekam na niego z ogromną niecierpliwością! ;) Tymczasem ich muzyki możecie posłuchać na Soundcloud.


piątek, 31 stycznia 2014

The Dumplings


Tych dwoje nie ma jeszcze dowodów osobistych, ale ma za to ogromny talent! Sami o sobie piszą ,,muzyka to duża część ich serc". Justyna Święs i Jakub Karaś pochodzą z Zabrza. Ich współpraca rozpoczęła się przy okazji konkursu piosenki, na który Jakub stworzył akompaniament dla Justyny. Podczas prób zaprzyjaźniają się, znajdują wspólny ,,muzyczny" język i decydują by założyć zespół. Ich muzykę można próbować klasyfikować jako electro- pop, ale jest to bardzo duże uproszczenie. Inspiracje duetu rozciągają się dużo dalej niż jeden gatunek muzyczny. W czasach Lady Gagi i trzęsącej tyłkiem w teledysku Miley Cyrus, tutaj mamy doczynienia z fantastyczną muzyką która wypromowała się sama! Nagrana w domowym studio, przez tych dwoje nastolatków trafia do sieci i zyskuje ponad 4 tysiące lajków w ciągu 5 dni!! Narazie nie wydali żadnej płyty ani EP-ki (są w trakcie nagrywania materiału na debiutancki album), można jednak posłuchać ich na Soundcloudzie. Przepis na ich muzykę nadal się nie zmienił, Kuba tworzy podkłady a Justyna śpiewa trochę po polsku trochę po angielsku. I w obu przypadkach wypada znakomicie!






Chcąc przekonać się na własnej skórze, jak brzmią na żywo i jacy są, wybrałam się na ich koncert. Jak przyjemne były to dźwięki, jak cudownie rozchodziły się po wnętrzu klubu w zabytkowej poznańskiej kamienicy...- na pewno nie był to najlepszy koncert mojego życia, ale zalicza się do grona tych naprawdę dobrych. Wokal Justyny wybrzmiewał czysto a bity tanecznie. ,,Słodko- Słony Cios" ożywił całą zgromadzoną publiczność, która z radością śpiewała tekst tej piosenki. Pomimo, iż na początku ciężko było o odpowiedni klimat (rozmawiający głośno wokół ludzie- po co ktoś przychodzi na koncert pogadać!?), stojąc tuż przy scenie udało mi się wtopić w elektroniczny świat Pierożków. Nostalgiczno- elektroniczny klimat utworów, Kuba bawiący się dźwiękami i Justyna- sprawiająca, że ich muzyka smakuje naprawdę wyjątkowo.



Duża presja spoczywa teraz na The Dumplings. Nie wydali jeszcze płyty a już o nich głośno, zostali nazwani muzycznym fenomenem roku. Mając świadomość, że wypuszczone do sieci utwory to dopiero początek ich drogi, z wielką nadzieją i niecierpliwością czekam na ich debiutancki album!

sobota, 25 stycznia 2014

AlunaGeorge- Body Music

AlunaGeorge to nazwa duetu z Londynu w skład którego wchodzi Aluna Francis i producent George Reid. Ich pierwszy singiel ,,Your Drums, Your Love" ukazał się 10 września 2012 lądując na 50 miejscu w brytyjskim zestawieniu singli. Na początku 2013 roku zespół nawiązał współracę z Disclosure owocem czego był utwór ,,White Noise", który okazał się absolutnym hitem i znalazł się na 2 miejscu we wspomnianym zestawieniu.

Debiutancki album ,,Body Music" ujrzał światło dzienne 29 lipca 2013 roku. Zyskał on bardzo pozytywne recenzje w Wielkiej Brytani oraz za oceanem. W muzyce AG możemy usłyszeć różnorodne inspiracje, począwszy od dźwięków z lat '90, aż po motywy z obecnej sceny klubowej, R&B oraz electro. Dodatkowo, dziewczęcy i nieco cukierkowy wokal Aluny wprowadza w chilloutowy klimat. ,,You Know You Like It"  to zapętlający się radiowy przebój. Kolejny na płycie ,,Attracting Files" przyjemnie buja, a drum'n'bassowe inspiracje znajdujemy w ,,Lost&Found". Cała reszta 16 piosenek, które znalazły się na ,,Body Music" również nadaje się na single choć są to utwory nieco spokojniejsze. Jedyną rzeczą do której mogę się przyczepić, to dość banalne teksty, ale wydaj mi się, że w tego typu muzyce nie są one aż tak istotne. 



Muzyka tworzona przez AlunaGeorge brzmi miło i przyjemnie a do tego nowocześnie i przebojowo- tanecznie. ,,Body Music" zasłużył na miano dobrego popowego albumu i alternatywy dla współczesnego plastikowego brzmienia. 

czwartek, 16 stycznia 2014

Ms. No One- Backseats Stories

Kolejny polski, przypadkowo przesłuchany album. Pomimo wielkiego urodzaju w świecie muzycznym, nie wszystko ostatnio mi się podoba. Tym razem trafiłam na zespół, którego wcześniej nie znałam. Kilka lat tem temu otrzymali tytuł jednego z najbardziej obiecujących debiutantów i najbardziej melancholijnego zespołu. Nigdy nie walczyli z tym wizerunkiem, ale też nie dążyli do tego żeby go na siłę utrwalać. Dowodem tego było ich ostatnie wydawnictwo, album “There` s no one inside” z 2011 roku zawierający zaskakujące remiksy utworów pochądzących z ich debiutanckiego LP “The Leaving Room” wydanego przez Polskie Radio. Album z remiksami został bardzo dobrze przyjęty, zespół zagrał trasę koncertową w 3 krajach, na 8 festiwalach (m.in GRAMY w Szczecinie, Heineken Opener Festival), supportował m.in Primal Scream, NOT, Glasvegas. A potem zamilkł… Teraz powraca w nowej odsłonie. Cała seria przemian, które zaszły - w tak zwanym międzyczasie- najbardziej przełożyła się na ścieżkę muzyczną, którą na nowo, zaczęła Mrs. No One, sobie wydreptywać. Co z tych wędrówek wynika, można posłuchać na ich najnowszym albumie ,,Backseats Stories".

Już poprzednio muzycy pokazali, że lubią tworzyć piosenki raczej niewesołe i takich też utworów pełno jest na ,,Backseats Stories". Jadnak, na nowej plycie wszechobecna melancholia miesza się z brzmieniami trip- hopowymi, rockowymi, a elektronika jest jeszcze bardziej zimna i niepokojąca. Pięknie kontrastuje się to z ciepłym głosem wokalistki- Asi Piwowar- Antosiewicz,  brzmiącym jakby zza mgły rozmytej echem. Zespół zachacza nawet o dźwięki post- rockowe, np. w singlowym ,,Page 114" czy w ,,Virginii". Oprócz anglojęzycznych piosenek mamy tutaj również kilka polskich kompozycji. Moim faworytem spośród nich, jest psychodeliczny kawałek ,,Nigdy" wsparty partiami dętymi, które rozkręcają się aż do momentu gdy grupa wchodzi na najwyższe obroty... wtedy dopiero wszystko się rozkręca. Różnorodność dźwięków, instrumentów potrafi przebudzić i zachwycić.


,,Backseats Stories" zapewne nie wszystkim się spodoba. Moim zdaniem każdy gatunek muzyczny, który dotykają Ms. No One zagrany został z pomysłem i smakiem. Poza tym głos Asiu koi moją duszę i  mogę go słuchać godzinami.

sobota, 4 stycznia 2014

Agnes Obel- Aventine

Mój ulubiony serial z dzieciństwa ,,Opowieści z Narnii" - to pierwsze co przyszło mi na myśl odtwarzając po raz pierwszy ,,Aventine".

Agnes Obel urodziła się w Kopenhadze w rodzinie o muzycznych korzeniach. Już od dzieciństwa uczyła się grać na fortepianie, w wieku siedmiu lat śpiewała i grała na gitarze basowej. Aktualnie mieszka i tworzy w Berlinie. Gra, śpiewa, pisze teksty, rysuje i odpowiada nawet za produkcje swojego materiału. Jej debiutancki singiel ,,Just So" został wykorzystany w kampani T- Mobile w całej Europie. EP ,,Riverside" ukazało się w maju 2010 roku. Natomiast 17 września pojawił się debiutancki album artystki ,, Philharmonics". 

Bajkowe dźwięki przesycone czarami, tak określiłabym najnowszy album tej artystki. Skrzypce, wilonczela, fortepian i oryginalny leniwy wokal Agnes z nutą melancholii przeniosły mnie w inny nieziemski świat. Poddaje się tej muzyce i delektuje nią ze wzruszeniem. Na krążku znajdziemy kilka instrumentalnych fragmentów, które ujmują swoją emocjonalnością. A wszystkie aranżacyjne smaczki to nie naciągana wirtuozeria, ale wyszukane dźwięki pełne wrażliwości, które zadarzają się raz na milion lat. Skrzypce i pianino grają tutaj główną rolę i budują nastrój, szczególnie w moich ulubionych utworach ,,Pass Them By", ,,The Curse" i ,,Fuel to Fire". Oprócz niezwykłego nastroju, to co przyciąga do tych piosenek, to ich prostota i klasyka. Żadnych zbędnych instrumentów, syntezatorów, gitar tylko piękny głos wokalistki i żywe instrumenty to jest to co kocham w tym albumie najbardziej.



Ci, którzy mnie znają wiedzą zapewne, że ten albym jest już ze mną od jakiegoś czasu. Długo przymierzałam się do napisania jego recenzji, nie byłam pewna czy będę w stanie opisać tak wiele uczuć, które choć w prostej formie ukazują niezwykłe piękno, magie i tajemnice tego dzieła przez duże D. Zachęcam do podróży w ten zaczarowany i bajowy świat Agnes Obel, prowadzący nas przez starą szafę do krainy z naszego dzieciństwa- tajemniczej skutej lodem Narnii.