piątek, 29 marca 2013

Bonobo- The North Borders

Po długiej przerwie Simon Green znany jako Bonobo wraca z nowym albumem, premiera ,, The North Borders” odbyła się 1 kwietnia. Wydany trzy lata temu krążek ,,Black Sands” postawił bardzo wysoko poprzeczkę temu artyście, jednak i tym razem Green nie zawodzi. Wpuszczony do sieci na początku roku singiel ,,Cirrus” rozwiał wszelkie moje wątpliwości. Kojarzone już przez nas dźwięki, charakterystyczne dla tego muzyka przeplatają się z zupełnie nowymi. W efekcie dostajemy wszystko czego oczekiwaliśmy i jeszcze więcej. Melodyjne, genialnie skrojone sample, długie, ciemne basy współgrające rewelacyjnie z perkusją, smyczki wokalno- samplowe które dopełniają całe dzieło. Poza oczywiście instrumentalnymi produkcjami, Bonobo ponownie zdecydował się na współpracę z kilkoma wokalistami. A tu dostajemy m.in. cudowną Erykah Badu! Ciężko jest mi wyróżnić kilka utworów, bo wszystkie kompozycje są mocne i nastrojowe. Moimi faworytami są,  nieco mroczne ,,Sapphire”, oczywiście ,,Heaven For The Sinner” z wspominaną Badu i ,,Transit”. Ten ostatni to fantastyczny falujący beat okraszony zmysłowym wokalem Szjerdene, który wprowadza nas w inną rzeczywistość. Pomimo długiego okresu wyczekiwania, warto było. Do ,, The North Borders” na pewno będę bardzo często wracać bo poruszył moje serce. Zachęcam do przesłuchania całego albumu, szczególnie kiedy zima za oknem, przyda nam się taka rozgrzewająca terapia jaką zapewnił nam Bonobo.






niedziela, 24 marca 2013

Daughter- If You Leave


O Daughter pierwszy raz usłyszałam za sprawą ich EPek ,,His Young Heart” ( 2011) i ,,The Wild Youth” (2012), które oczarowały mnie minimalizmem, melodyjnością utworów i niezwykłym wokalem.  Gdybyście jeszcze o nich nie słyszeli, to trio z Londynu. Początkowo był to projekt solowy wokalistki Eleny Tonry, jednak z czasem dołączyło do niej dwóch muzyków- gitarzysta Igor Haefeli oraz perkusista Remi Aguilella. W końcu, 18 marca doczekałam się ich debiutanckiego, pełnometrażowego albumu ,,If You Leave”. Wydawnictwo zawiera 10 utworów, z czego trzy mogliśmy usłyszeć już wcześniej. Muzycznie zespół obraca się w kręgu akustycznego, gitarowego folku przyprawionego indie popem. Te dziesięć piosenek cechuje przede wszystkim prostota, elegancja i piękny wokal Eleny. Moimi faworytami są: ,,Youth” akcentowany bębnami i gitarą oraz  emocjonująco- zmysłowe ,,Tommorow”. Tekstowo Eleonora odkrywa przed nami swoje najskrytsze myśli. Dzieli się tęsknotą za tym co utracone- dzieciństwem, miłością, spokojem.  Dzięki takim tekstom album ukazuje niezwykłą dojrzałość artystów, która przeczy ich młodości ale buduje nastrój na płycie. Jeżeli jeszcze o nich nie słyszeliście koniecznie posłuchajcie singlowych utworów. Myślę, że to może być jeden z lepszych debiutów tego roku.

P.S Porównania zespołu Daughter do The XX które pojawiły się na jednym z popularnych blogów muzycznych są bezpodstawne… Nie widzę w muzyce tych zespołów praktycznie żadnego podobieństwa. I nazywanie Daughter kopią The XX jest moim zdaniem jednoznaczne z brakiem wrażliwości muzycznej i znajomości podstawowych gatunków w muzyce. To tylko moje subiektywne odczucie, z którym możecie się oczywiście nie zgodzić.



czwartek, 21 marca 2013

Wild Belle- Isles


Pierwszymi singlami ,,Keep You” oraz ,,It’s Too Late” duet Wild Belle postawił sobie u mnie bardzo wysoko poprzeczkę. Ich debiutancki album miał premierę  kilka dni temu, a dokładniej 12 marca. Założyciele zespołu Natalie i Elliot to rodzeństwo pochodzące z Chicago. Oboje próbowali zrobić solową karierę muzyczną, ale dopiero kiedy wspólnie zaczęli pisać i komponować stworzyli dzieło wybitne ( moim zdaniem). Klimat ,,Isles” to reggae w stylu lat ’70 z szeroko pojętą alternatywą, elementami bluesa i soul’u. Ta mieszanka w połączeniu z wokalem Natalie jest zupełnie wyjątkowa, nie przypomina muzyki żadnego innego zespołu, a przynajmniej ja nie znajduje takiego porównania. Ten miks inspiracji to nowość dla mojego ucha. Oczywiście wymienione przeze mnie single jak i cała reszta albumu są genialne, a saksofon w ,,It’s Too Late” powalił mnie na kolana! Debiutancki album Wild Belle nie zawiódł moich oczekiwać. Polecam go każdemu! 

Albumu możecie posłuchać za darmo w aplikacji Deezer: http://www.deezer.com/pl/album/6392696



sobota, 16 marca 2013

Rhye- Women


Jeszcze parę miesięcy temu znalezienie jakiejkolwiek informacje na temat tego zespołu graniczyło z cudem. Informacje jakie znalazłam w skrócie, Rhye to kanadyjsko- duński projekt Mike’a Milosha i Robina Brauna. Te nazwiska oczywiście ani Wam ani mi nic nie mówią, jeżeli jednak powiem że głos Mike’a porównuje się do samej Sade – zainteresowanie znacznie rośnie. ,,Women” to debiutancki album tego duetu, na którym znalazło się dziesięć klimatycznych utworów, w których dominuje niezwykły i ,,kobiecy” głos Mike’a. Tak, Mike to mężczyzna! Utwory ,,Open” i ,,Fall” wywarły na mnie tak piorunujące wrażenie, że ciężko było mi przebrnąć przez całą resztę. W ,,Fall”  ujęły mnie smyczkowe aranże i fortepianowy riff. Przy ,,Open” mam dreszcze a to pierwszy utwór na płycie…Ten album wciąga tak, że ciężko oderwać się od niego. Moją ,,perełką” jest ,,One of Those Summer Days”. To kawałek przy którym można totalnie odpłynąć, oprócz pięknego głosu wokalisty uwodzi genialny saksofon. Muzykę Rhye łatwo sklasyfikować, to połączenie dobrego jazzu z muzyką soulową. Dostaliśmy krążek ociekający romantyzmem, opowiadający o miłości  i jej cieniach. Na uwagę zasługują również klipy duetu, ukazujące miłość i erotyzm w sposób dość nietypowy jak na dzisiejsze tendencje. To obrazy przepełnione intymnością, potrzebą bliskości i zrozumienia, emanujące naturalnym wdziękiem. Zresztą sprawdźcie sami i podzielcie się swoimi wrażeniami! Ja jestem pod ogromnym wrażeniem, muzyka Rhye wdarła się w najodleglejsze zakamarki mojej duszy. Znakomicie słucha się jej wieczorową porą, przy kieliszku dobrego, czerwonego wina.



poniedziałek, 11 marca 2013

DIIV- Oshin


Ten album jest już ze mną od kilku miesięcy. Do jego recenzji zabierałam się jednak dość długo, ze względu na duże wrażenie jakie zrobił na mnie ,,Oshin”. Założycielem zespołu jest Zachary Cole Smiths związany już z nowojorskim Beach Fossilis, który w 2011 roku zainicjował swój solowy projekt o nazwie DIIV. Pomimo, iż ta kapela w dużej mierze rezygnuje z eksponowania wokalu- trzeba zwrócić uwagę na niezwykle charyzmatycznego Smithsa, który mi osobiście przypomina nieco młodego Kurta Cobaina. Muzycznie, grupa stawia na rozmarzone gitary, nutę psychodelii i stłumione, zlewające się wokale ( przez to o wielokrotnie nierozpoznawalnych tekstach). Ciężko mi wyróżnić jakiś konkretny utwór, cały album jest piekielnie melodyjny i wpadający w ucho. Nie mogę też odmówić sobie porównania ich rytmiki i brzmienia basu do twórczości The Cure czy Joy Division. Ta płyta to wielki powrót do surf rockowych korzeni, w czasach kiedy cała reszta zespołów ucieka w kierunku elektroniki. Pomimo całej swojej melancholijności, to optymistyczny album. Gitary tętnią własnym życiem i wprowadzają słuchacza w atmosferę nocnych plażowych przechadzek. Żadne słowa nie równają się samemu przesłuchaniu płyty, która jest moim zdaniem może odrobinę nużąca ale świetna. Myślę, że każdy miłośnik dreampopowo brzmiących gitar będzie w pełni ustatysfakcjonowany. 



czwartek, 7 marca 2013

Twin Shadow- Confess


Pod pseudonimem Twin Shadow ukrywa się wychowany w nowojorskim Brooklinie, a urodzony na Dominikanie George Lewis Jr. W wydanym w 2010 roku albumie ,,Forget” czarował syntezatorowymi dźwiękami nowej fali, przypominając mi zakurzone już albumy z tego okresu. Najnowszy krążek artysty zatytułowany ,,Confess”  jest w podobnym klimacie, ale z pewnością nie można powiedzieć, że jest taki sam. Jest dużo odważniejszy, bardziej przebojowy i czarujący. Już otwierający całość ,,Golden Life” ukazuje walory tego albumu, czyli synth- popowe brzmienie i mocno zapadające w pamięć refreny. Singlowy ,,Five Seconds” to kwintesencja utworów lat 80 czyli stare keyboardy, prawdziwa perkusja i do tego oldschoolowe gitary. ,,Run My Heart” zachwyca chwytliwą melodią i rozmarzoną elektryczną gitarą w tle. W ,,The One” gitarowe partie przypominają pierwsze utwory The Cure czy The Smiths. Poza tym, słychać też duży wpływ Depeche Mode, szczególnie w utworze ,,Paten”, którego refren jest najbardziej przebojowy na płycie. Podczas, gdy inni artyści eksperymentują z muzyką elektroniczną, George Lewis Jr.  zabiera nas w podróż do przeszłości. Być może oczarowała mnie tęsknota za tego typu dźwiękami, ale trzeba przyznać, że gdyby ta płyta ukazała się na początku lat 80, Twin Shadow zostałby nazwany królem synth- popu.



poniedziałek, 4 marca 2013

Cults- Cults


Duet o nazwie Cults rozpoczął swoją karierę od umieszczenia kilku swoich utworów w serwisie Bandcamp w 2010 roku. Dzięki temu w ciągu bardzo krótkiego czasu udało im się dołączyć do grona najgorętszych amerykańskich młodych zespołów alternatywnych. Wkrótce zaczęli koncertować po Wielkiej Brytanii, gdzie o ich koncertach rozpisywała się pozytywnie najpopularniejsza prasa muzyczna m.in. Pitchfork, który dawał ich koncertom najwyższe noty. Debiutancka płyta Cults zatytułowana po prostu ,,Cults” była moim faworytem zeszłego lata. Została wydana w czerwcu 2011 roku, nakładem wytwórni należącej do Lily Allen. To niespełna pół godzinne nagranie pełne figlarnych, przebojowych melodii. Dziecięcy wokal Madeline Follin nadaje całemu dziełu charyzmy i wyjątkowego wakacyjnego klimatu. Całość oczywiście nie jest niczym nowym, stylistka popu lat 60 okraszona psychodelią i soulem to bardzo popularne ostatnio połączenie. Amerykanie bronią się zapadającymi w pamięć kompozycjami i dziewczęcym śpiewem Madeline. Czy zespół będzie gwiazdą jednego albumu, tego nie wiem. Mam jednak nadzieje, że ten damsko-męski duet dopiero się rozkręca.