poniedziałek, 17 czerwca 2013

The Boxer Rebellion- Promises

To jeden z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie tegorocznych albumów. O poprzednim krążku The Boxer Rebellion pisałam Wam wcześniej na blogu: http://for-ears-and-mind.blogspot.com/2012/10/the-boxer-rebellion-cold-still.html . ,,The Cold Still" przez długi czas nie schodził z mojej playlisty i pomimo małej popularności  zespołu i samej płyty, zajmuje ona szczególne miejsce w moim sercu . ,,Promises" niestety daleko do tej wyjątkowej melancholii jaką mogliśmy znaleźć na ,,The Cold Still"

Singlowy i pierwszy utwór na płycie ,,Diamonds" wyróżnia się na tle całości.  Klimatyczne brzmienie i lekkość gitarowych riffów to jest to za co pokochałam ten zespół. Cała reszta brzmi trochę wymuszono i niestety nie trafia do mnie :( Oczywiście ,,Don't Be Loved" ma całkiem niezłą końcówkę a ,,Keep Moving" brzmi jak jakiś niepublikowany przebój U2. To dobra piosenka, niestety tylko tyle można o niej powiedzieć. ,,You Belong To Me" to słodki, festynowy przebój... W dodatku to co było wielką zaletą tego zespołu czyli głos Nathana, tutaj mnie drażni. Sytuacje ratuje nieco ,,Dream" z rozmarzoną i senną gitarą i ,,Promises", który robi całkiem niezłe wrażenie. Po przesłuchaniu całości, zaczęłam zastanawiać się co się stało... I nie mam pojęcia!?

Ten blog, to miejsce w którym piszę o albumach które znaczą wiele w moim życiu i które zrobiły na mnie jakieś wrażenie, wywołały emocje, uczucia. Ta płyta taka nie jest... i gdyby nie poprzednie ,,Cold Still" ta recenzja nigdy nie znalazłaby się tutaj. Oczywiście każdemu może się zdarzyć dlatego daję The Boxer Rebellion spory kredyt zaufania. Czuję się jednak bardzo rozczarowana...



poniedziałek, 10 czerwca 2013

The National- Trouble Will Find Me

The National w szerszej świadomości indierockowych fanów zaistniał w 2005 roku wydając przełomowy w ich karierze album ,,Alligator". Kolejne produkcje ,,Boxer" (2007) i ,,High Violet"( 2011) doskonaliły dalej to co było ich siłą czyli bogate brzmieniowo i kolorystycznie aranżacje na smyczki i sekcje dętą wzbogacone grą na fortepianie. Niby klasycznie, ale dodatkowo w to orkiestrowe tło wspaniale wpisują się poetyckie teksty utworów oraz wokal Matta Berningera. Trafnie, ktoś kiedyś porównał jego głos do czarnej, gorzkiej czekolady. Poprzednik ,,Trouble Will Found Me" przysporzył kwintetowi sukces komercyjny oraz znane chyba każdemu melomaniakowi przeboje ,,Bloodbuzz Ohio", ,,Conversation 16" czy ,,Sorrow". Już wtedy pomyślałam, że poziom tego albumu ciężko będzie przebić. Dzięki temu co The National osiągnęli nie było żadnego ciśnienia na kolejny album. Nie musieli niczego udowadniać, tylko skupić się na nagraniu płyty która będzie kolejna w ich dyskografii a która ugruntuje ich pozycje na rynku. I to udało im się w stu procentach.

Muzyka, którą otrzymujemy na TWFM, sprawia wrażenie nieco bardziej optymistycznej niż na poprzednich produkcjach. Nadal oczywiście największą siłą zespołu jest umiejętność budowania nieco przygnębiającego klimatu, znakomite kompozycje, głos Matta i jego teksty. Pierwszy utwór ,,I Should Live In A Salt" pokazuje dojrzałość muzyczną The National i jest jakby definicją tego czego możemy spodziewać się w dalszej części płyty. Ta kompozycja wbija w fotel i zyskuje z każdym kolejnym przesłuchaniem. To jeden z moich faworytów najlepszego utworu TWFM. Następnie mamy przesiąknięte nostalgią ,,Demons" z ciekawym tekstem dotyczącym walki z własnymi słabościami. ,,Fireproof" bajkowe, naszpikowane pięknymi emocjami. Singlowe ,,Sea Of Love" uwielbiam odkąd pierwszy raz usłyszałam. To w nim pojawia się tytułowy tekst ,,If I stay here, the troble will found me, If I stay here I wille never leave..." . ,,This Is The Last Time" to piękna minimalistyczna kompozycja, którą z każdym kolejnym przesłuchaniem coraz bardziej uwielbiam. ,,Humiliation" hipnotyzuje i ma głęboko ukryte piękno, i ta gitara...!  Moimi perełkami są: piękna popowa ballada ,,I Need My Girl" i ,,Pink Rabbits".

Od dłuższego czasu zastanawiam się dlaczego The National, jak oni to robią?I nie mam pojęcia, chyba po prostu jest jakaś magia w tym zespole i ich kompozycjach. Pomimo, iż nie słyszymy tutaj żadnych eksperymentów ich muzyka brzmi oryginalnie, twórczo i smutnie. Jednak tego typu smutek bardzo lubię! Moje uszy miękną przy tych dźwiękach... Z pewnością jest to jednak płyta, która wymaga kilku podejść żeby się zakochać. Jedna randka to zdecydowanie za mało ;)







poniedziałek, 3 czerwca 2013

Daft Punk- Random Access Memories

Na ten album cały świat czekał od dawna. Całe 8 lat wyczekiwania w końcu dobiegło końca. 21 maja 2013 roku pojawia się czwarty album francuzów z Daft Punk. Jakie zaskoczenie musiał wywołać ten materiał wśród wszystkich tych, którzy oczekiwali kolejnej futurystycznej rewolucji. I choć w pewnym sensie jest to album futurystyczny, to na pewno nie w taki sposób w jaki spodziewali się najwięksi fani duetu. 

Pierwsze, co rzuca się w ucho to kompletna zmiana klimatu i można powiedzieć gatunku muzycznego... Zespół tym razem nie używa sampli a prawdziwych instrumentów, brak nawet syntezatorów! Pojawiają się za to gitary elektryczne ( różnie nastrojone), perkusja ( fantastycznie wiodąca), orkiestra ( m.in. piękne skrzypce), gitara basowa, fortepian, organy i cała masa innych instrumentów. Wokalistami są oczywiście roboty, ale i goście. Każdy utwór ma swój klimat, zbudowany właśnie wokół tych gości ( są to zarówno dawne legendy disco, legendarni producenci ale też współcześni twórcy). Chcąc określić gatunkowo ten krążek byłaby to mieszanka funky, alternatywnego rocka, indie rocka, nu- metalu, muzyki klasycznej, disco, groove i nie mam pojęcia czego jeszcze... To muzyczny wehikuł czasu, dzięki któremu Daft Punk przenoszą nas do swojej własnej muzycznej epoki, gdzie przeszłość w bardzo ciekawy sposób miesza się z przyszłością.



Intencje całej tej produkcji zawierają się, właściwie już w utworze otwierającym ,,Give Life Back To Music"- świetny funkowy początek. Majsterszykiem skrywającym wszystkie gatunkowe smaczki jest ,,Giorgio by Moroder". ,,Lose Yourself to Dance" to najlepszy taneczny kawałek z fantastyczną gitarą Rodgersa ( I just lose myself to dance!). Zachwyca zmieniający co chwile klimat ,,Touch". ,,Get Lucky" nie da się nie uwielbiać, niesamowicie wbija się w ucho i zostaje. Ostatni utwór na płycie to ,,Contact", to stary dobry Duft Punk który rozsadza wszystkie nagromadzone emocje i zwyczajnie nie pozwala usiedzieć w fotelu. Cała reszta fajna, aczkolwiek według mnie niczym się nie wyróżnia, bez szału. 



Reasumując, nie wiem skąd mi się to wzięło ale brzmienie ,,Random Access Memories" i jej otoczka mają w sobie coś z współczesnych bajek disney'a. Tak czy inaczej Duft Punk robią muzykę o której będą mówić nasze pokolenia- to będzie klasyk jak ,,The Dark Side of the Moon" Pink Floydów czy ,,Thriller" Michaela Jacksona. Przede wszystkim dlatego, że to kwintesencja muzyki pop posiadająca wszystkie najważniejsze jej elementy, czyli chwytliwe melodie, przebojowe refreny i świetną produkcje. 



Myślę sobie jednak cały czas co będzie dalej? Czy ich wpływ na popkulturę jest tak duży, że swoją płytą wykreują modę na powrót disco? Czy według Was Duft Punk powrócili w wielkim stylu czy może odczuwacie niedosyt?