wtorek, 29 stycznia 2013

Niki & The Dove- Instinct


Niki& The Dove to szwedzka grupa grająca muzykę na pograniczu electro popu o lekko mrocznym, zimnym, północnym zabarwieniu. Zespół powstał w 2012 roku, a w jego skład wchodzą  Malin Dahlström (wokal), Gustaf Karlöf (instrumenty klawiszowe) i Magnus Böqvist (perkusja). Ich debiut to 12 elektroniczno- synth popowych utworów wydanych przez wytwórnie Sub Pop. Nie jest to oczywiście nic nowego, momentami ich kompozycje przypominają nam twórczość Fever Ray czy The Knife. Jednakże różnorodność tego albumu to jego największy atut, w prawie każdym utworze możemy odczuć inne inspiracje. Często dużo starszymi wykonawcami, być może dlatego słucha się jej naprawdę przyjemnie. Na wyróżnienie zasługują na pewno housowe ,,The Drummer", przebojowe ,,Dj, Ease My Mind”, ,,The Fox” i oczywiście ,,Tomorrow”. Głos Malin dominuje na płycie i podkreśla jej wyjątkowy, odrobinę baśniowy charakter. Pomimo, iż ,,Instinct” furory nie zrobił, mnie w pełni usatysfakcjonował. Jest albumem na który warto zwrócić uwagę. Serwuje nam dużą dawkę energii i dobrze zapowiada dalszą twórczość Niki& The Dove.







sobota, 26 stycznia 2013

Elsiane- Hybrid (2008) i Mechanics of Emotion (2012)


Elsiane to duet założony przez Elsiane Caplette i Stephane Sotto. Zespół tworzy muzykę którą ciężko jednoznacznie sklasyfikować, jest ona połączeniem wielu gatunków takich jak jazz, rock, electro aż do muzyki klasycznej i popu. Ich debiutancki album ,,Hybrid” został wydany w sierpniu 2008 roku, nie pamiętam kiedy ja go pierwszy raz usłyszałam. W każdym razie zakochałam się... (a zintrygowała mnie okładka, która od razu rzuca się w oczy). Pierwszy odsłuch bardzo dokładnie pamiętam, powalił mnie niezwykły głos Elsiane w utworze ,,Across The Stream", który jest może dość specyficzny ale przeszywa każdy centymetr ciała! Olśniewa, nie da się go już nigdy zapomnieć. Zarówno ,,Hybrid” jak i ,,Mechanics of Emotion” przepełnione są melancholijnymi dźwiękami, które zachwycają. Nasuwają się może małe skojarzenia z Portishead, głównie przez oryginalny wokal, lecz to tylko powierzchowne podobieństwo. Tym razem Elsiane nagrali album, który ma znamiona peruwiańskiego pochodzenia wokalistki. Na albumie znajdziemy jedenaście bardzo dopracowanych utworów, które zostały podrasowane gitarami akustycznymi, elektroniką i instrumentami dętymi. Warto przesłuchać ją niezwykle uważnie, gdyż każdy utwór brzmi indywidualnie, ale łączy brzmienia kolejnych nagrań w spójną całość. Dlatego też, nie będę tutaj wyróżniać poszczególnych utworów, tą płytę koniecznie trzeba przesłuchać w całości! Zarówno ich debiutancki album jak i ten zapisały się głęboko w mojej pamięci i są jednymi z najulubieńszych. Przede wszystkim dlatego, że są jedyne w swoim rodzaju psychodeliczne, nastrojowe i po prostu rewelacyjne!



wtorek, 22 stycznia 2013

The KDMS- Kinky Drama & Magic Stories


The KDMS to międzynarodowy projekt, w którego skład wchodzi pochodzący ze śląska producent Maksimilian Skiba oraz brytyjska wokalistka Kathy Diamond. Muzyka tej grupy to fantastyczne połączenie elektroniki, pulsującego basu, zadziornych gitar i zmysłowego wokalu Kathy. W pierwszej chwili myślimy, nic nowego, jednak The KDMS mają coś co brakuje wielu artystom- wdzięk i klasę. Ich muzyka porywa do tańca, bo nie da się ukryć, że to muzyka popowa, ale nie pozbawiona uroku i funkowego brzmienia. Na albumie znajdziemy wiele różnorodnych smaczków, odprężający ,,Your Love Is Right”, taneczne ,,Circles” czy nostalgiczne ,,Part Time Lovers”. Duże wrażenie zrobiły też na mnie utwory ,,Wonderman” i ,,Tonight” przywołujące na myśl disco lat siedemdziesiątych. Album jest spójny pod względem brzmienia, ale pomimo tego poszczególne utwory są zróżnicowane. Ich debiut to taka niby niepozorna rzecz, ale której słucha się wyjątkowo przyjemnie, zarówno relaksując się jak i imprezując. Nawet komuś kto nie jest fanem funky i disco. To bez wątpienia płyta warta przesłuchania, każdy znajdzie na niej coś dla siebie.




sobota, 19 stycznia 2013

Tame Impala- Lonerism


Przyznam szczerze, że nie słyszałam wcześniej o tym zespole. Ich debiutancki album ,,InnerSpeaker” nie słuchałam więc do najnowszej produkcji Australijczyków podeszłam bez jakiegokolwiek nastawienia. Jakże wielkie było moje zaskoczenie jak tylko odpaliłam płytę. Od razu duże wrażenie zrobił na mnie wokal Kevina Parkera- gitarzysty i wokalisty zespołu. Kojarzyć się on może z The Beatles lub z Pink Floyd. Skojarzenia z tymi kapelami dotyczą również muzyki. Ta płyta idealnie wpasowywuje się w nagły powrót do muzyki z lat 60. Na płycie oczywiście czuć również wpływ chillwave’u, ale są one śladowe i w dobrym guście. Ta muzyka hipnotyzuje, przenosząc słuchacza w nierealne muzyczne zakątki. W ich kompozycjach słychać też trochę dream popowego rozmarzenia, które bardzo lubię. Jeżeli chodzi o najlepsze kompozycje, to ciężko cokolwiek wyróżnić, bo wszystkie są po prostu bardzo dobre. Niektóre urzekają melodiami jak: ,,Music To Walk Home By” lub ,,Apocalypse Dreams”. Innym razem zaskakują gitarowymi riffami jak ,,Elephant”. ,,Feels Like We Only Go Backwards” ma niesamowity klimat i chyba najlepsze wokale. W ,,Minds Mischiefs” to perkusja odgrywa główną rolę i  ciągnie kawałek za pomocą interesującego bitu.,, Lonerism” to znakomity album- ciekawe aranżacje, silne użycie syntezatorów, obecność sampli i genialne wokale. Czego chcieć więcej!? To na pewno jeden z lepszych albumów wydanych w 2012 roku i w dodatku będziemy mogli ich zobaczyć i posłuchać live na tegorocznym Haineken Opener Festival! 



sobota, 12 stycznia 2013

Beach House- Bloom


Beach House powstali w Baltimore 2004 roku jako projekt studyjny założony przez Victorie Legrand i Alexa Scally. Dwa lata później zadebiutowali albumem zatytułowanym po prostu ,,Beach House”. Zyskał on bardzo dobre opinie wśród krytyków. W 2008 roku pojawiła się ich druga płyta- ,,Devotion”. Natomiast trzeci album ,,Teen Dream” wydany w roku 2010 przyniósł Beach House sukces komercyjny. ,,Bloom” pojawił się dwa lata później w maju, nakładem wytwórni Sub Pop. Pomimo, iż najnowsza produkcja BH nie różni się stylistycznie od ,,Teen Dream” to nie wieje nudą. Jest na pewno bardziej energicznie ale nadal dream popowo. Ta grupa wypracowała swoje charakterystyczne brzmienie, które w połączeniu z wokalem Victorii magnetyzuje. Oprócz utworów utrzymanych w leniwym, rozmarzonym klimacie są też mocniejsze momenty np. gitarowe- ,,The Hours”. Perełkami jak dla mnie są jednak ,,Myth” ze świetną perkusją, ,,Wild”, ,,Lazuli” i ,,Irene”. ,, Bloom” jest dziełem kompletnym, balansującym między delikatnym dream popem a subtelnym shoegaze’em i do tego idealnie dopełnione hipnotyzującym wokalem Legrand. Przy tym wychwalaniu nie mogę pominąć również naładowanych emocjami tekstów, ale i tak, tym co najbardziej intryguje w Beach House jest niesamowity baśniowy klimat, który potrafi wprawić w niezwykły pozytywno- refleksyjny nastrój. Słucha się tego znakomicie a w dodatku, to idealna płyta na szare zimowe wieczory, kiedy chcemy przypomnieć sobie o wakacjach i leniwych chwilach na słonecznej plaży ;)





niedziela, 6 stycznia 2013

Alt-J- An Awsome Wave


Alt-J to tegoroczni debiutanci z Wielkiej Brytani. Zespół powstał w 2007 roku i składa się z czterech muzyków: Gwil Sainsbury, Joe Newman, Gus Unger- Hamilton i Thom Green. ,,An Awsome Wave” czyli ich debiutancka płyta została wydana w maju 2012 roku. Nie poznałam chyba jeszcze do tej pory zespołu, który równocześnie czerpie inspiracje z alternatywnego rocka, folku, elektroniki, muzyki etnicznej i hip- hopu. Jednak Ci chłopcy znaleźli na to sposób i im się udało! Nie wiem jak to zrobili, ale brzmi to niesamowicie! Oczywiście nie jest to krążek, który pokocha się od pierwszego odsłuchu, wręcz przeciwnie. Dość irytujący na początku jest wokal Joa Newmana- wokalisty, jednak ja go pokochałam chociaż jest on dość specyficzny. Największą zaletą tej płyty jest to, że zaskakuje nas z każdym kolejnym przesłuchaniem. Kolejny odsłuch zwraca uwagę na inną piosenkę. Do moich ulubionych należą jednak: ,,Breezeblocks” ( ta piosenka wpada na zawsze do głowy!), utrzymane w indie folowej stylistyce ,,Something Good” i pełne orientalnych motywów ,,Taro”. Ten ostatni oczarowywuje, gdy słyszę ostatnie dźwięki smyczków zamykające utwór mam ochotę wcisnąć replay by znów nacieszyć uszy pięknymi dźwiękami tej płyty i odkryć kolejny ulubiony utwór. Bez wątpienia, to jedna z najlepszych zagranicznych płyt 2012 roku. I jeżeli tak wygląda debiut tego zespołu to aż nie mogę się doczekać co będzie dalej!




piątek, 4 stycznia 2013

Dinosaur Jr.- I Bet On Sky


Dinosaur Jr. to amerykańska kapela indie rockowa ze stanu Massachusetts. Przyznaje bez bicia, że dopiero w tym roku i za sprawą ,,I Bet On Sky” usłyszałam o nich. A tak naprawdę chłopaki mają już za sobą bardzo dobrze przyjęte albumy ,,Beyond” (2007) i ,,Farm” (2009). Ich najnowsze dzieło ujrzało światło dzienne we wrześniu minionego roku. Niesamowite jest to, że w ich nagraniach słyszymy piękne stare garażowe brzmienia, przypominające dokonania Neila Younga czy Nirvany. Jednak najnowszy krążek przynosi też kilka zmian w muzycznym wizerunku Dinozaurów. Oprócz surowych gitar, możemy usłyszeć też partie fortepianowe np. w ,, Stick A Toe In”. Duże wrażenie robi nieco funkowe ,,I Know It Oh So Well” i post- rockowe ,,See It On Your Side”, które jest zwieńczeniem całego albumu, jego największą perełką i rozkoszą dla moich uszu. Na ,,I Bet On Sky” nie znajduje żadnych słabych punktów, dla mnie jest on fenomenalny, jest tęsknotą za dobrym korzennym rockiem. Gorąco polecam!!



środa, 2 stycznia 2013

Cat Power- Sun


Cat Power- to amerykańska wokalistka i autorka utworów muzycznych. Jej znakiem rozpoznawczym jest eteryczny, niski głos porównywany przez niektórych do Sinead O'Connor. Na najnowszy album tej wokalistki trzeba było czekać aż 8 lat. Jednak myślę, że warto było, gdyż jest to krążek pełen niespodzianek. Co prawda zniknęła gitara akustyczna, fortepian, smyczki na szczęście nie zniknęła niepowtarzalność Chan Marshall- to prawdziwe imię i nazwisko artystki. Na swoim najnowszym krążku Marshall pokazuje, że nadal jest tą samą Cat Power z tym, że znacznie dojrzalszą i pewniejszą siebie. ,,Sun” powstał pod wpływem dość traumatycznych przeżyć w życiu Chan, jak załamanie nerwowe, rozstanie z wieloletnim partnerem i bankructwo finansowe. Mnie album zaskoczył od pierwszego utworu- ,,Cherokee”. Niezwykle pogodny i chyba najbardziej przebojowy utwór w historii Cat Power. Kolejne mocne momenty to na pewno ,, Ruin”, utrzymany nieco w starym stylu, ale z bardzo tanecznym pianinem. Moją uwagę zwrócił również ,,Human Being” z piękną gitarą w tle. Oczywiście wypada skomentować również duet z Iggym Popem, czyli ,,Nothin’ But Time”. To dziesięciominutowy utwór, w którym niestety Iggy nie wyśpiewuje więcej niż przy wersy. Podsumowując,  Cat Power nagrała album bardzo osobisty i czasami dość trudny w odbiorze, ale pewne zmiany wyszły tej artystce na dobre. Warto jeszcze na sam koniec dodać, że ten album Chan przygotowała praktycznie całkiem sama. Zajęła się kompozycją utworów, ich produkcją oraz oczywiście ich wykonaniem.