poniedziałek, 29 lipca 2013

Disclosure- Settle

Disclosure to duet Guy'a i Howarda Lawrence, czyli dwóch braci pochodzących z Londynu. Pomimo młodego wieku ( rocznik '91 i '94) Lawrence grają tak jakby całą wiedzę o muzyce klubowej wyssali z mlekiem matki.  Być może coś w tym jest, gdyż pochodzą z muzycznej rodziny. Ojciec grał na basie a matka była wokalistką. Nic więc dziwnego, że od małego sięgali po instrumenty i płyty.

Ich pierwszy singiel zatytułowany ,,Offline Dexterity" wydali w 2010 roku w wytwórni Moshi Moshi, która w Wielkiej Brytanii ma status wylęgarni talentów.  3 czerwca 2013 premierę ma ich pierwszy studyjny album ,,Settle".

Debiutancki krążek Disclosure to czysta parkietowa przyjemność. Przejrzysta i bez zbędnych dodatków, które odwracałyby uwagę od tego co w nim najlepsze czyli taniec i dobra zabawa. Dominuje tutaj oczywiście muzyka klubowa zanurzona w brzmieniach house i syntezatorowego popu a wszystko to doprawione jest genialnymi wokalami Sam'a Smitha, Jessie Were, Jamie'ego Woon'a, Aluny Francis, Elizbeth Doolittle, Ed'a Mac'a czy Sashy Keable.

,,Voices" czy bardziej przebojowe ,,F For You" i ,,Latch" to ukłon w stronę muzyki klubowej lat 90 ze wskazaniem na garage house ( połamane beaty, głęboki bas, leniwe i spowolnione syntezatory). Chłopaki serwują nam tutaj nie tylko powrót do przeszłości, pozostałe utwory to nowoczesne kompozycje w popowym odcieniu. Nie będę się pewnie wyróżniać jeśli powiem, że moimi faworytami są ,,White Noise" i ,,You & Me", z których ten ostatni uzależnia! Jak już się go raz usłyszy będzie się go nucić bez końca...
W ,,Contess To Me" zmysłowo uwodzi nas Jessie Were, a prawdziwym majstersztykiem jest ,,January" wyśpiewany przez Jamie'go Woon'a.



Trzeba jednak przyznać, że w dość prostolinijny sposób Panowie z Disclosure zdobyli swój sukces. ,,Settle" przeznaczony jest do słuchania przede wszystkim na parkiet, przy każdym kolejnym przesłuchaniu traci swoją moc i obnaża nieco mało intrygujący, jednolity charakter. Wydaje mi się, że jest to album którego nie należy rozkładać na czynniki pierwsze. To jedna z tych płyt którą należy po prostu słuchać i dobrze się przy tym bawić. Must listen to tego lata!!

wtorek, 9 lipca 2013

Open'er Festival- moje wrażenia

Kolejna 12 edycja Heineken Open'er Festival przeszła już niestety do historii :( Cztery dni cudownej muzyki na żywo, ponad setka artystów na pięciu scenach, dziesiątki tysięcy fanów przewinęły się od 3 do 6 lipca w Gdyni.




Był to mój trzeci Open'er i z pewnością nie ostatni! Nie mam pojęcia co takiego jest w tym festiwalu że potrafi tak oczarować i sprawić, że jak się już tam raz pojedzie chce się wracać co roku... Muzyka, interesujący ludzie, morze, słońce ( w tym roku było go pod dostatkiem) i niesamowita atmosfera. Jedynym moim bólem w trakcie trwania festiwalu jest to, że nie mogę się rozdwoić ani roztroić by zobaczyć wszystkie te koncerty które chce zobaczyć. Pomimo tego, iż może w tym roku line- up nie był super powalający jednak znalazło się na nim wielu artystów których bardzo chciałam usłyszeć i zobaczyć na żywo. Musiałam oczywiście zadecydować i zrezygnować z kilku kosztem innych, czasem wybór okazał się lepszy lub gorszy... takie życie. 

Poniżej moja relacja z poszczególnych dni i koncertów. Oczywiście są to tylko i wyłącznie moje osobiste wrażenia i opinie z którymi nie musicie się zgadzać, zachęcam do dyskusji ;)


Dzień 1

Dawid Podsiadło- udana, debiutancka płyta Dawida równie dobrze zabrzmiała na żywo. Świetny wokal, i co moim zdaniem było przeurocze- stres i zdenerwowanie tego wokalisty w trakcie koncertu było dowodem, że w ten młody chłopak w pełni zasłużył sobie na to. Niesamowite było jaką energie dawała muzyką sama publiczność, która bez problemów śpiewała z artystą kolejne utwory. 

Mikromusic- wielkie wrażenie zrobił na mnie pięknie brzmiący na żywo wokal Natalii Grosiak, który idealnie uzupełniał jazzowo- smooth'owe instrumentarium. 

Editors- najlepszy moim zdaniem koncert dnia! To był mój pierwszy koncert tego zespołu i byłam pod dużym wrażeniem. Dzięki niemu zespół przekonał mnie do swojej najnowszej płyty, ,,A Tone of Love" i ,,Sugar" zawładnęły moim sercem na dłużej. Stare hiciory natomiast wypadły niezwykle energicznie. Na zakończenie usłyszeliśmy niesamowite wykonanie ,,Papillon".

Alt.J- organizacyjna katastrofa... cała reszta rewelacyjnie!! Nie mogę zrozumieć jak można zespół który chce zobaczyć większość festiwalowiczów wrzucić na Tent Stage. Nie było sposobu by w sposób komfortowy zobaczyć i pobawić się na tym występie... Sam koncert pełen był emocji i radości muzyków zaskoczonych publicznością która wyśpiewywała i przeżywała każdą piosenkę razem z nimi. Nie da się ukryć, że ci muzycy mają ogromny talent i nie gwiazdorzą. Największe szaleństwo ogarnęło publiczność w tym mnie podczas ,,Fitzpleasures" oraz ,,Breezeblocks".

Dzień 2

Sorry Boys- pisałam Wam o tym zespole na blogu i byłam bardzo podekscytowana tym że będę mogła w końcu usłyszeć ich na żywo. Obyło się niestety bez rewelacji, chwilami wręcz przynudzali...

Tame Impala- na scenie głównej znaleźli się zupełnie przypadkiem zastępując Modest Mouse którzy odwołali swój koncert. Odniosłam wrażenie, że niestety czuli się tam trochę zagubieni i przerażeni. Psychodeliczne, surfowe brzmienie rodem z lat 60tych nie miało dostatecznej mocy by porazić publiczność dlatego pozostałą część koncertu spędziłam na piwku ;)

Arctic Monkeys- dla wielu zbyt słaby dla mnie bardzo dobry koncert! Usłyszeliśmy wiele hitów ,,I Bet You Look Good On The Dancefloor", ,,When The Sun Goes Down", ,,Dancing Shoes"przy których było istne szaleństwo i widać że energia zespołu udzieliła się publice. Jeśli chodzi o jakoś dźwięku, Małpki brzmią jak z płyty! Koncert minął nawet nie wiem kiedy, a na zakończenie zagrali jeden z moich ulubionych utworów ,,505"

Dzień 3

Skunk Anansie- jakoś nigdy nie byłam wielką fanką twórczości Skin i Skunk Anansie, jednak po tym koncercie wszystko się zmieniło. Skin biegała po scenie jak dzika, schodziła do fanów, wchodziła w tłum i nawet pozwoliła ponieść się fali. To wszystko w połączeniu z ich muzyką zrobiło duże wrażenie. Zespół zagrał zarówno stare kawałki jak ,,I can dream" czy ,,Hedonism" jak i utwory z nowej płyty.

Queens Of The Stone Age- najlepszy koncert całego festiwalu!! ,,Jesteście najlepszym tłumem na naszej trasie"- krzyczał ze sceny Josh Homme, wokalista QOTSA. Fani pokazali, że uwielbiają i potrafią śpiewać ich największe przeboje i entuzjastycznie przyjmują kawałki z nowej płyty. Była moc, energia i rock& roll w czystej postaci!! Dodatkową atrakcją były kapitalne animacje wyświetlane podczas występu. Cały Openerowy koncert możenie obejrzeć tutaj. Polecam!!

The National- po tak energetycznych koncertach Skunk Anansie i QOTSA przyszedł czas na nieco leżejsze piękne zakończenie koncertów 3 dnia na Main Stage. Uwielbiam ten zespół i strasznie cieszyłam się, że nie było tłumów i mogłam spokojnie zająć sobie komfortową miejscówkę pod sceną i przeżyć ten koncert w pełni. Pomimo początkowym problemów zespołu ze zgraniem się było pięknie! 




Dzień 4

Kings Of Leon- oblężenie fanów jakie przeżył tego dnia festiwal było przerażające... wszyscy chcieli zobaczyć Królów. Większość oczywiście była rozczarowana samym koncertem a ja nie.  Być może dlatego, że byłam przygotowana przez znajomych do tego, że Kingsi rzadko odzywają się w trakcie koncertu i są jakby w swoim własnym świecie. I tak podobno było dużo lepiej niż podczas openerowego koncertu w 2009 roku. Nagłośnienie w dalszej części pola było co prawda kiepskie, dlatego postanowiłyśmy zmienić miejscówkę i było dużo lepiej. Największą radość wywołały oczywiście ,,Use Somebody" i ,,Sex on Fire". 




Być może nie powinnam, ale nie mogę się powstrzymać od skomentowania zachowania niektórych ludzi na koncertach. Po co i na jaką cholerę wydajecie 370 albo 470 zł żeby przyjechać na festiwal i podczas koncertu urządzać sobie pogaduchy, migdalić się albo stać jak kołek i przeszkadzać innym!? Nie potrafie tego zrozumieć... a jestem dość wyrozumiałą osobą. Niestety takich sytuacji byłam świadkiem, i to były jedyny niezrozumiały dla mnie zupełnie fakt.



Tak oto minęły kolejne najlepsze cztery dni mojego życia. Koncerty, dużo dobrej muzyki, nowe, ciekawe znajomości, dużo radości i pięknie spędzonych chwil!

P.S Dziękuje Ci Mała za kolejny cudowny Open'er razem :*


Więcej swoich fotek i filmików wrzucę Wam później jak tylko dostanę kabel do aparatu, który udało mi się przemycić na festiwal ;)