piątek, 31 stycznia 2014

The Dumplings


Tych dwoje nie ma jeszcze dowodów osobistych, ale ma za to ogromny talent! Sami o sobie piszą ,,muzyka to duża część ich serc". Justyna Święs i Jakub Karaś pochodzą z Zabrza. Ich współpraca rozpoczęła się przy okazji konkursu piosenki, na który Jakub stworzył akompaniament dla Justyny. Podczas prób zaprzyjaźniają się, znajdują wspólny ,,muzyczny" język i decydują by założyć zespół. Ich muzykę można próbować klasyfikować jako electro- pop, ale jest to bardzo duże uproszczenie. Inspiracje duetu rozciągają się dużo dalej niż jeden gatunek muzyczny. W czasach Lady Gagi i trzęsącej tyłkiem w teledysku Miley Cyrus, tutaj mamy doczynienia z fantastyczną muzyką która wypromowała się sama! Nagrana w domowym studio, przez tych dwoje nastolatków trafia do sieci i zyskuje ponad 4 tysiące lajków w ciągu 5 dni!! Narazie nie wydali żadnej płyty ani EP-ki (są w trakcie nagrywania materiału na debiutancki album), można jednak posłuchać ich na Soundcloudzie. Przepis na ich muzykę nadal się nie zmienił, Kuba tworzy podkłady a Justyna śpiewa trochę po polsku trochę po angielsku. I w obu przypadkach wypada znakomicie!






Chcąc przekonać się na własnej skórze, jak brzmią na żywo i jacy są, wybrałam się na ich koncert. Jak przyjemne były to dźwięki, jak cudownie rozchodziły się po wnętrzu klubu w zabytkowej poznańskiej kamienicy...- na pewno nie był to najlepszy koncert mojego życia, ale zalicza się do grona tych naprawdę dobrych. Wokal Justyny wybrzmiewał czysto a bity tanecznie. ,,Słodko- Słony Cios" ożywił całą zgromadzoną publiczność, która z radością śpiewała tekst tej piosenki. Pomimo, iż na początku ciężko było o odpowiedni klimat (rozmawiający głośno wokół ludzie- po co ktoś przychodzi na koncert pogadać!?), stojąc tuż przy scenie udało mi się wtopić w elektroniczny świat Pierożków. Nostalgiczno- elektroniczny klimat utworów, Kuba bawiący się dźwiękami i Justyna- sprawiająca, że ich muzyka smakuje naprawdę wyjątkowo.



Duża presja spoczywa teraz na The Dumplings. Nie wydali jeszcze płyty a już o nich głośno, zostali nazwani muzycznym fenomenem roku. Mając świadomość, że wypuszczone do sieci utwory to dopiero początek ich drogi, z wielką nadzieją i niecierpliwością czekam na ich debiutancki album!

sobota, 25 stycznia 2014

AlunaGeorge- Body Music

AlunaGeorge to nazwa duetu z Londynu w skład którego wchodzi Aluna Francis i producent George Reid. Ich pierwszy singiel ,,Your Drums, Your Love" ukazał się 10 września 2012 lądując na 50 miejscu w brytyjskim zestawieniu singli. Na początku 2013 roku zespół nawiązał współracę z Disclosure owocem czego był utwór ,,White Noise", który okazał się absolutnym hitem i znalazł się na 2 miejscu we wspomnianym zestawieniu.

Debiutancki album ,,Body Music" ujrzał światło dzienne 29 lipca 2013 roku. Zyskał on bardzo pozytywne recenzje w Wielkiej Brytani oraz za oceanem. W muzyce AG możemy usłyszeć różnorodne inspiracje, począwszy od dźwięków z lat '90, aż po motywy z obecnej sceny klubowej, R&B oraz electro. Dodatkowo, dziewczęcy i nieco cukierkowy wokal Aluny wprowadza w chilloutowy klimat. ,,You Know You Like It"  to zapętlający się radiowy przebój. Kolejny na płycie ,,Attracting Files" przyjemnie buja, a drum'n'bassowe inspiracje znajdujemy w ,,Lost&Found". Cała reszta 16 piosenek, które znalazły się na ,,Body Music" również nadaje się na single choć są to utwory nieco spokojniejsze. Jedyną rzeczą do której mogę się przyczepić, to dość banalne teksty, ale wydaj mi się, że w tego typu muzyce nie są one aż tak istotne. 



Muzyka tworzona przez AlunaGeorge brzmi miło i przyjemnie a do tego nowocześnie i przebojowo- tanecznie. ,,Body Music" zasłużył na miano dobrego popowego albumu i alternatywy dla współczesnego plastikowego brzmienia. 

czwartek, 16 stycznia 2014

Ms. No One- Backseats Stories

Kolejny polski, przypadkowo przesłuchany album. Pomimo wielkiego urodzaju w świecie muzycznym, nie wszystko ostatnio mi się podoba. Tym razem trafiłam na zespół, którego wcześniej nie znałam. Kilka lat tem temu otrzymali tytuł jednego z najbardziej obiecujących debiutantów i najbardziej melancholijnego zespołu. Nigdy nie walczyli z tym wizerunkiem, ale też nie dążyli do tego żeby go na siłę utrwalać. Dowodem tego było ich ostatnie wydawnictwo, album “There` s no one inside” z 2011 roku zawierający zaskakujące remiksy utworów pochądzących z ich debiutanckiego LP “The Leaving Room” wydanego przez Polskie Radio. Album z remiksami został bardzo dobrze przyjęty, zespół zagrał trasę koncertową w 3 krajach, na 8 festiwalach (m.in GRAMY w Szczecinie, Heineken Opener Festival), supportował m.in Primal Scream, NOT, Glasvegas. A potem zamilkł… Teraz powraca w nowej odsłonie. Cała seria przemian, które zaszły - w tak zwanym międzyczasie- najbardziej przełożyła się na ścieżkę muzyczną, którą na nowo, zaczęła Mrs. No One, sobie wydreptywać. Co z tych wędrówek wynika, można posłuchać na ich najnowszym albumie ,,Backseats Stories".

Już poprzednio muzycy pokazali, że lubią tworzyć piosenki raczej niewesołe i takich też utworów pełno jest na ,,Backseats Stories". Jadnak, na nowej plycie wszechobecna melancholia miesza się z brzmieniami trip- hopowymi, rockowymi, a elektronika jest jeszcze bardziej zimna i niepokojąca. Pięknie kontrastuje się to z ciepłym głosem wokalistki- Asi Piwowar- Antosiewicz,  brzmiącym jakby zza mgły rozmytej echem. Zespół zachacza nawet o dźwięki post- rockowe, np. w singlowym ,,Page 114" czy w ,,Virginii". Oprócz anglojęzycznych piosenek mamy tutaj również kilka polskich kompozycji. Moim faworytem spośród nich, jest psychodeliczny kawałek ,,Nigdy" wsparty partiami dętymi, które rozkręcają się aż do momentu gdy grupa wchodzi na najwyższe obroty... wtedy dopiero wszystko się rozkręca. Różnorodność dźwięków, instrumentów potrafi przebudzić i zachwycić.


,,Backseats Stories" zapewne nie wszystkim się spodoba. Moim zdaniem każdy gatunek muzyczny, który dotykają Ms. No One zagrany został z pomysłem i smakiem. Poza tym głos Asiu koi moją duszę i  mogę go słuchać godzinami.

sobota, 4 stycznia 2014

Agnes Obel- Aventine

Mój ulubiony serial z dzieciństwa ,,Opowieści z Narnii" - to pierwsze co przyszło mi na myśl odtwarzając po raz pierwszy ,,Aventine".

Agnes Obel urodziła się w Kopenhadze w rodzinie o muzycznych korzeniach. Już od dzieciństwa uczyła się grać na fortepianie, w wieku siedmiu lat śpiewała i grała na gitarze basowej. Aktualnie mieszka i tworzy w Berlinie. Gra, śpiewa, pisze teksty, rysuje i odpowiada nawet za produkcje swojego materiału. Jej debiutancki singiel ,,Just So" został wykorzystany w kampani T- Mobile w całej Europie. EP ,,Riverside" ukazało się w maju 2010 roku. Natomiast 17 września pojawił się debiutancki album artystki ,, Philharmonics". 

Bajkowe dźwięki przesycone czarami, tak określiłabym najnowszy album tej artystki. Skrzypce, wilonczela, fortepian i oryginalny leniwy wokal Agnes z nutą melancholii przeniosły mnie w inny nieziemski świat. Poddaje się tej muzyce i delektuje nią ze wzruszeniem. Na krążku znajdziemy kilka instrumentalnych fragmentów, które ujmują swoją emocjonalnością. A wszystkie aranżacyjne smaczki to nie naciągana wirtuozeria, ale wyszukane dźwięki pełne wrażliwości, które zadarzają się raz na milion lat. Skrzypce i pianino grają tutaj główną rolę i budują nastrój, szczególnie w moich ulubionych utworach ,,Pass Them By", ,,The Curse" i ,,Fuel to Fire". Oprócz niezwykłego nastroju, to co przyciąga do tych piosenek, to ich prostota i klasyka. Żadnych zbędnych instrumentów, syntezatorów, gitar tylko piękny głos wokalistki i żywe instrumenty to jest to co kocham w tym albumie najbardziej.



Ci, którzy mnie znają wiedzą zapewne, że ten albym jest już ze mną od jakiegoś czasu. Długo przymierzałam się do napisania jego recenzji, nie byłam pewna czy będę w stanie opisać tak wiele uczuć, które choć w prostej formie ukazują niezwykłe piękno, magie i tajemnice tego dzieła przez duże D. Zachęcam do podróży w ten zaczarowany i bajowy świat Agnes Obel, prowadzący nas przez starą szafę do krainy z naszego dzieciństwa- tajemniczej skutej lodem Narnii.