środa, 31 października 2012

SBTRKT


Świetny debiut londyńskiego producenta, znanego dotychczas z remiksów dla m.in. Basement Jaxx i M.I.A. SBTRTK to pseudonim Brytyjczyka  Aarona Jerome, który dołączył do grupy artystów, którzy starają się ukryć swoją tożsamość kryjąc swoją twarz za maską. W ten sposób z relacji między muzyką i słuchaczem zniknąć ma kontekst samego twórcy. Jego debiutancki album to muzyka przyciągająca klubową atmosferą, lekkością, ale też zmysłowymi, soulowymi brzmieniami. Takim oto sposobem Jerome łączy kawał dobrej basowej muzyki z afrykańskimi dźwiękami ( sam jest Nigeryjczykiem z pochodzenia).  Na albumie widać perfekcjonizm SBTRTK, każda linia syntezatora i basu jest dokładnie dopracowana. To niesamowite, że słuchając tej płyty odczuwamy niemal fizyczną przyjemność. Nie oznacza to jednak, że imponuje on w każdym calu. Kilka utworów wyróżnia się ewidentnie na tle całego albumu. ,,Wildfire” z Yukimi Nagano (z Little Dragon), ,,Right Thing To Do” ft. Jessie Ware, czy ,,Pharaohs” to faworyci tego albumu i uwaga uzależniają! Ten ostatni ,, Pharaohs” zachwyca optymizmem, a wokal i świetnie brzmienie tworzą naprawdę dobry numer. Nie jest to może płyta, która odmieni dzieje muzyki elektronicznej, ale na pewno warto ją znać! Mogę jeszcze tylko dodać, że SBTRTK dał rewelacyjny koncert na tegorocznym Haineken Opene’r Festival! Razem z przyjaciółką dałyśmy się zupełnie porwać tej muzyce, chociaż nie są to w ogóle nasze klimaty ;)


poniedziałek, 29 października 2012

Buldog- Laudatores Temporis Acti


Tak jak poprzednia płyta Buldoga, również ta jest pełna jest własnych interpretacji poezji Tuwima, Asnyka czy Wojaczka. Buldog na początku swojej kariery był kapelą typowo punk-rockową, jednak ostatnie dwa albumy kwalifikują raczej ten zespół jako reprezentanta ,,poezji śpiewanej” jednak w trochę rockowy i co za tym idzie wyjątkowy sposób. Poprzednia płyta zespołu wywarła na mnie ogromne wrażenie, dlatego spodziewałam się czegoś równie dobrego lub też jeszcze lepszego i z wielką niecierpliwością czekałam na tą premierę. Głos Tomasza Kłaptocza bardzo dobrze znam i pewnie wy również z kapeli Akurat, jednak myślę, że dopiero w Buldogu Tomasz pokazał cały swój potencjał możliwości wokalnych. Przy całym szacunku do poprzedniego wokalisty Buldoga- Kazika, Tomasz ma dużo większe możliwości wokalne. Potrafi tak dyrygować swoim głosem, że bez problemu ukazuje słuchaczowi zarówno barwę ciepłą i gładką jak i tą dramatyczną. Album Laudatores promuje utwór ,,Piosenka o Bośni", szczerze trochę zdziwił mnie ten wybór, gdyż uważam, że ta piosenka jest stosunkowa najmniej zaskakująca i wręcz nijaka... Na szczęście to tylko taki mały minusik tej płyty. Utwory takie jak ,,Humoreska", ,,Jeżeli Jest", ,,Niczyj" czy ,,Modlitwa za rzeczy" zachwycają od pierwszych dźwięków. Słuchacz angażuje się w każdy kolejny utwór od pierwszej do ostatniej sekundy. Należy również wspomnieć o różnorodności dźwięków na tym albumie, o nudzie nie ma mowy. Bez wahania można powiedzieć że, płyta Laudatores to kawał ambitnej polskiej muzyki. Czy będziemy potrafili to docenić...?



środa, 24 października 2012

Polacy też potrafią! L.Stadt- EL.P


Płyta na miarę zagranicznych produkcji! I nie chodzi mi tutaj o jakieś amerykańskie standardy, tylko o to że ten zespół ma naprawdę w sobie coś ze starych, rockowych zagranicznych kapeli. Jest tym czego szukałam od dawna… rockowo- surfowy z fajnym wokalem, kolejne utwory na płycie nie brzmią tak samo pomimo tego, że są w podobnej stylistyce. Startujemy od „Deth Of A Surfer Girl” trochę zaleciało Depeszami ale fajny aranż. W ,, Fashion Freak” usłyszymy idealnie wkomponowane latynoskie rytmy. Właściwie każdy z utworów na tej płycie jest inny i mógłby być singlem. L.Stadt doskonale wiedzą jak bawić się dźwiękiem i jak kombinować z wokalem. Tu należy się pokłon w stronę wokalisty- Łukasza Lacha, to jeden z najlepszych głosów na polskiej scenie muzycznej! Jest raz niski i zachrypnięty a innym razem wysoki i magnetyczny jak w ,,Smooth” . Niezwykle ciekawy jest również kawałek ,,Mums Attact”, stylistycznie bardzo przypominający rockowe hiciory lat 60-tych i 70-tych.  Najlepszym kawałkiem na tej płycie jest jednak dla mnie bez wątpienia ,, Jeff”, jest najbardziej ekspresyjny i trzymający w napięciu. Ten album to prawdziwa ,,perełka” wypełniona ciekawymi pomysłami,  i pomimo tego że jest dość krótki to jego zawartość w pełni nam to rekompensuje. Świetnie się go słucha,  przepełnia go niesamowita energia i radość. Mogę tylko dodać, że za produkcję albumu odpowiedzialny jest niejaki Mikael Count, znany ze współpracy z Radiohead, No Doubt i New Order!! 


wtorek, 23 października 2012

Noon- Bleak Output Special Edition


Zdradzę Wam  jedną z moich tajemnic, a jest nią właśnie ten album. Nowa edycja ( a dokładniej czwarta) klasycznego, niektórym już dobrze znanego krążka ,, Bleak Output”. Jeśli jesteście w gronie osób nie znających go jeszcze, nie wiecie co tracicie!!
Noon, to pseudonim polskiego producenta hip- hopowego Mikołaja Bugajaka. Pierwowzór został początkowo wydany w Holandii, dopiero później w Polsce. Znajdziemy na niej sample pozyskiwane wyłącznie z polskich płyt winylowych, które wprowadzają w niezwykły klimat tego albumu. To co wyróżnia muzykę Noon'a to emocje jakie biją z każdego kawałka, różnorodność dźwięków które powodują, że nie da się go zaszufladkować. To muzyka owiana tajemnicą, uczuciami, pięknymi dźwiękami instrumentów. Ktoś bardzo mi bliski kiedyś przyniósł mi kiedyś płytę CD na której były właśnie utwory z tego albumu, pamiętam dokładnie ten dzień, pierwszy odsłuch i każdy kolejny. ,, Bleak Output” przenosi nas w nostalgiczną podróż po muzyce, nie tylko hip- hopowej.  Jest to płyta której nie można nie znać!! Słuchając bitów Noon'a zostajemy wprowadzeni w niezwykły świat melancholii, rozmaitości dźwięków, poruszających sampli, które jakby żyją swoim drugim życiem. Myślę, że nawet osoby nie słuchające rapu nie mogą przejść obok tej pozycji obojętnie. Bardzo, bardzo gorąco polecam Wam przesłuchanie chociaż kilku utworów! Z pewnością to nie jest album, którego słucha się non stop, czy też który można przesłuchać w autobusie w drodze do pracy. To ucieczka od rzeczywistości, z której ciężko jest wrócić na ziemie.

poniedziałek, 22 października 2012

Chłopcy Konta Basia- Demo


Ludowy folklor w postaci ballad, przyśpiewek i gawęd a wszystko to we współczesnej jazzowej aranżacji. Brzmi ciekawie i zachęcająco i takie jest. Ta kapela powstała, gdzież by indziej jeśli nie w Krakowie, a zasłynęła w komercyjnym telewizyjnym show Must be the music. Szczerze, ja sama pierwszy raz usłyszałam ich właśnie w tym programie i od razu zaciekawiła mnie różnorodność dźwięków i interesujący tekst utworu który akurat wykonywali- ,,Sukienka” (genialny kawałek!). Cały zespół składa się z trzech osób: Basi Drylak- wokal, klarnet, drumla, Marcina Nenko- kontrabas,  Tomasz Waldowski- perkusja. Zadziwiające jest dla mnie, to że trio brzmi lepiej niż niejedna kilkunastoosobowa kapela!! Wokalistka zespołu- Basia zaraża nas swoją fascynacją do tradycyjnych pieśni i daje się to odczuć na ich koncertach. Mogę to powiedzieć to z własnego doświadczenia, gdyż miałam okazje posłuchać chłopców i Basi na żywo na tegorocznym Heineken Open'er Festival. Moim zdaniem był to jeden z najlepszych koncertów tego festiwalu. Dwudziestokilkuletnia Basia w sposób tak ekspresyjny wyśpiewuje swoje pieśni że trudno nie zauroczyć się ich muzyką ;)  W połączeniu ze świetnym akompaniamentem tworzy to jazzowo-folkowe rytmiczne świeże brzmienie. Teksty utworów są pisane w oparciu o zapiski etnografów i archiwalne nagrania, po to by oddawały klimat  starodawnych przyśpiewek i baśni. Bardzo, bardzo polecam Wam przesłuchanie tego Dema.

Scoffers- koncert w Dylemat Cafe, Poznań


Kapela zupełnie mi nie znana, na ich koncert trafiłam przypadkiem. Oprócz tego, że jak wiadomo kameralne koncerty mają swój niezwykły klimat to mogę z pewnością powiedzieć, że był to bardzo dobry koncert! Zespół, jak się dowiedziałam powstał w 2011 roku i składa się z piątki młodych ludzi, po których widać, że muzyka jest ich największą pasją.Zespół charakteryzuje połączenie instrumentów klasycznych z elektronicznym brzmieniem samplowanej perkusji tworzonej przez dj’a. Był to jeden z tych koncertów na który z pewnością poszłabym jeszcze raz, i zespół na którego album czekam. Głos wokalistki zespołu w połączeniu z pięknym brzmieniem saksofonu, skrzypiec, syntezatorów, gitary tworzy bardzo ciekawe brzmienie, śmiałabym powiedzieć alternatywne, trip- hopowe. Na koncercie słyszałam jak niektórzy porównywali ich do Portishead, ale ja osobiście nie lubię tego typu porównań. Moim zdaniem zespół brzmi świeżo i dzięki pięknemu, specyficznemu głosowi wokalistki magicznie. 

Tres.B- 40 Winks Of Courage


Album  sfinansowany w dużej części przez fanów tego zespołu, sama gdybym wiedziała wcześniej o tej inicjatywie na pewno wsparłabym ten projekt. Poprzedni, świetny album tej kapeli pełen był różnych instrumentów ale równocześnie był lekkim artystycznym nieładem. Ta płyta jest zupełnie inna, subtelnie zaaranżowane utwory, a do tego piękny lekko zachrypnięty głos Misi- wokalistki zespołu. Jej głos idealnie komponuje się z utworami, które nie raz wprowadzają nas w zadumę a nie raz tryskają energią i intrygują. Pomimo różnorodności tego albumu nie możemy powiedzieć, że jest on nie spójny. Wszystko w piękny, nastrojowy sposób się ze sobą łączy. Nie można tu również mówić o nudzie,  wolniejsze utwory budują nastrój całego albumu, są ich nieodłączną częścią. Nawet okładka krążka  idealnie współgra z jego zawartością. Różnorodność barw i detali ukazuje jego delikatność jak i zarazem mroczne oblicze. Moim zdaniem jedna z najlepszych płyt tego roku!




Archive- With Us Until You’re Dead


Wyczekiwany przez wszystkich album Archive z pewnością nie zawiódł wszystkich fanów tego zespołu. Nie mogę powiedzieć, że zaliczam się do nich. Oczywiście bardzo doceniam wszystkie ich albumy, i wracam do nich od czasu do czasu, jednak jakoś nie do końca działa to na mnie. Jest to tylko i wyłącznie moja subiektywne odczucie. Wracając do najnowszego albumu Archive, jest bardzo nieźle.  Ważną cechą tego krążka jest wyraźny powrót do korzeni trip- hopowych, w połączeniu oczywiście z muzyką symfoniczną i progresywnym rockiem. Zespół daje nam na swojej najnowszej produkcji wyraziste melodie oraz znane nam już piękne wokale i nowy nabytek- Holly Martin- kobieco ale miejscami mrocznie i zachrypnięcie. Nie zmienię zdania co do tego, że Archive są mistrzami budowania nastroju. Brakuje mi tylko na nim perełki na miarę znanego chyba wszystkim ( mam taką nadzieję) ,,Again” czy ,,Lights”. To z pewnością bardzo dobra płyta, właściwie o każdym z utworów można by napisać oddzielną recenzję, tylko po co… Myślę, że każdy odbiera je na swój sposób ( to jest jedna z wielu zalet tej płyty). Jest to muzyka alternatywna, i każdy z osobna powinien jej posłuchać, sprawdzić i ocenić sam. Moje oczekiwania wobec tej płyty zostały prawie spełnione.



The Boxer Rebellion- The Cold Still


Trafiłam na nich zupełnie przypadkiem, buszując po sieci i muszę przyznać, że to jeden z najważniejszych albumów w moim życiu.  Zauroczył mnie od pierwszego odsłuchu… Głęboki,  piękny głos Nathana- wokalisty zespołu działa tak na wszystkie moje zmysły, jak tylko jeszcze wokal Chrisa Cornella ;)) Każdy kolejny utwór przyprawia o dreszcze, pomimo iż cały album jest dość melancholijny. Nie brakuje na nim jednak szybszych utworów jak ,, Step Out Of The Car” czy „ The Runner”. Każdy z utworów ma coś w sobie, jakąś magie która powoduje że chce go się słuchać cały czas. Ballady ,, No Harm”, czy przede wszystkim ,,Caught By The Night” wzruszają, są idealne! Ciężko po nich się otrząsnąć i wrócić do rzeczywistości. The Cold Still to trzeci album tego zespołu. Poprzedni równie dobry Union, który był w pierwszej piątce na liście iTunes w Anglii i USA. Nie można pominąć też tego, że The Cold Still wydany został nakładem własnej wytwórni zespołu, który chciał pozostać niezależny i chyba wyszło im to na dobre. Album pokazuje wszystko to co najlepsze w The Boxer Rebellion, czyli piękny głos Nathana, świetne teksty, poruszające utwory.  Skradli moje serce, może skradną i wasze ;)








Na dobry początek...


Zacznę może od tego czemu postanowiłam założyć bloga. A więc od zawsze największą moją miłością i pasją mojego życia była muzyka. Jeżeli można być od niej uzależnionym to z pewnością ja jestem, ale wcale nie mam zamiaru iść na odwyk. Niestety zostałam pozbawiona jakiegokolwiek talentu wokalnego, a gra na instrumentach nie do końca mnie kręciła... Wolałam zawsze szukać nowych brzmień, odkrywać stare albumy, które pokochałam, lub nie. Stare płyty winylowe, kasety magnetofonowe (Nirvana, Hey, Elvis Costello, Johnny Cash, The Beatles) wyszperane gdzieś w rzeczach mojej kuzynki, wuja, mamy, były dla mnie największymi skarbami!

Od jakiegoś czasu kilku moich znajomych, często prosiło mnie o przesyłanie maili z muzyką którą akurat słucham, która zrobiła na mnie wrażenie. Chcieli posłuchać czegoś interesującego, świeżego, czegoś czego wcześniej nie słyszeli, a co im w jakiś sposób poleciłam. Stąd wziął się pomysł na założenie bloga. Osoby które mają fizia na punkcie muzyki tak jak ja będą mogły przeczytać co sądzę o danym albumie/ wykonawcy a pozostałe osoby, lubiące dobrą muzykę, lecz nie mające czasu na to by przeszukiwać sieć będą mogły się nim zasugerować.

O jakiej muzyce będę pisać? Różnej, nie mogę powiedzieć jednoznacznie, że będzie to blog o muzyce np. rockowej. Nie mogę również powiedzieć, że będzie to blog tylko o muzyce współczesnej, bo zapewne napiszę Wam o trochę starszych krążkach, które zrobiły na mnie duże wrażenie, które w jakiś sposób zapisały się w moim sercu. Będę pisać również o koncertach, które mogę wam polecić, lub w których samej uda mi się uczestniczyć.

Jestem otwarta na wszystkie Wasze komentarze zarówno te pozytywne jak i negatywne, bo oczywiście nie wszystko co podoba się mi musi podobać się wam. Czekam także na wasze sugestie! Jeżeli jakiś wykonawca/ zespół/ album/ koncert sprawił, że zmieniło się wasze podejście do świata, muzyki, emocji podzielcie się tym! Być może ta muzyka odmieni nie tylko wasze życie, ale też kogoś innego.