Świetny debiut londyńskiego
producenta, znanego dotychczas z remiksów dla m.in. Basement Jaxx i M.I.A.
SBTRTK to pseudonim Brytyjczyka Aarona
Jerome, który dołączył do grupy artystów, którzy starają się ukryć swoją
tożsamość kryjąc swoją twarz za maską. W ten sposób z relacji między muzyką i
słuchaczem zniknąć ma kontekst samego twórcy. Jego debiutancki album to muzyka
przyciągająca klubową atmosferą, lekkością, ale też zmysłowymi, soulowymi
brzmieniami. Takim oto sposobem Jerome łączy kawał dobrej basowej muzyki z afrykańskimi
dźwiękami ( sam jest Nigeryjczykiem z pochodzenia). Na albumie widać perfekcjonizm SBTRTK, każda
linia syntezatora i basu jest dokładnie dopracowana. To niesamowite, że
słuchając tej płyty odczuwamy niemal fizyczną przyjemność. Nie oznacza to
jednak, że imponuje on w każdym calu. Kilka utworów wyróżnia się ewidentnie na
tle całego albumu. ,,Wildfire” z Yukimi Nagano (z Little Dragon), ,,Right Thing
To Do” ft. Jessie Ware, czy ,,Pharaohs” to faworyci tego albumu i uwaga
uzależniają! Ten ostatni ,, Pharaohs” zachwyca optymizmem, a wokal i świetnie
brzmienie tworzą naprawdę dobry numer. Nie jest to może płyta, która odmieni
dzieje muzyki elektronicznej, ale na pewno warto ją znać! Mogę jeszcze tylko
dodać, że SBTRTK dał rewelacyjny koncert na tegorocznym Haineken Opene’r Festival! Razem z przyjaciółką dałyśmy się zupełnie porwać tej muzyce, chociaż nie są to w ogóle nasze klimaty ;)
Kontynuując ostatnie zdanie - dzięki temu koncertowi i wspomnianemu "porwaniu" muzyka SBTRTKT poszerzyła horyzont naszych klimatów.
OdpowiedzUsuńDodam też do wątku o nieobecnej twarzy twórcy, że dzięki maskom artysty zamiast twarzy ludzkiej relacji nadawca - odbiorca nadana jest szczególna tajemnica, która czyni muzykę opisywanego zespołu wręcz mistycznym zjawiskiem.
kukuruku