Album co prawda z 2010 roku, ale
nie mogłam go pominąć. Rewelacyjny debiut warszawskiej formacji Sorry Boys
czaruje nie tylko charyzmatycznym głosem wokalistki- Izy Komoszyńskiej, ten
zespół łączy ze sobą dream popową melancholie z rockowym dramatyzmem. Tym
sposobem do naszych rąk trafia album z piękną muzyką i świetnymi,
wielowątkowymi kompozycjami.
Już pierwszy tytułowy numer
przekonuje, że jest to album wyjątkowy. Każdy utwór to zagadka, którą
rozwiązujemy dopiero po dokładnym przesłuchaniu. Najmocniejsze utwory na tym
krążku to z całą pewnością ,, Chance”, ,, Cancer Sign Love” i ,,I Feel Life”,
nadający płycie trochę jazzowego koloru (genialny saksofon!!). Na uwagę
zasługuje również bardziej rockowy, brudny ,,Salty River” z jakże agresywnym
wokalem Izy. Muzycy ubarwiają do tego wszystko intrygującymi dźwiękami,
stworzonymi przez różnorodne instrumenty, które razem tworzą szeroki koloryt
dźwięków od rockowo- jazzowych po egzotyczne. Sorry Boys nie powierzyli
wyprodukowanie albumu żadnemu amerykańskiemu czy też brytyjskiemu producentowi,
utwory zostały zmiksowane tylko i wyłącznie przez Polaków (m.in. Piotra Zygo),
wiadomo jednak, że bez porywających dźwięków i wyjątkowego wokalu żaden
producent nie zrobi wielkiego muzycznego dzieła. W tym przypadku wystarczyła
tylko niewielka pomoc. Bez wątpliwości mogę powiedzieć, że mamy do czynienia z
materiałem bardzo dobrym i niestety zbyt mało docenianym w naszym kraju, a
szkoda. Jeżeli jeszcze nie słyszeliście, przesłuchajcie go koniecznie!
Na początku nieśmiale, teraz jakże profesjonalnie brzmią Twoje posty, Moniu kochana. Czuję się mniejsza wobec muzycznego znawcy, poszukującego słów do opisania charakteru przesłuchiwanych kawałków, ale pozwolę sobie zauważyć, że coraz trafniejsze są wyniki tychże poszukiwań :). Słowem, też kocham Sorry Boys i - Sorry, Boys, ale to kobieta czyni Was wielkimi, zupełnie jak w życiu. :)
OdpowiedzUsuńkukuruku
Dzięki za nich - będę sprawdzał resztę kawałków, ale jeszcze zanim to zrobię muszę wtrącić, że kojarzy mi się z Uh Huh Her, tylko Sorry Boys wydaje się... wyżej, ambitniej, bardziej zaskakująco (ale pewnie nie mają takiego kawałka jak "Human Nature":)), ale jeszcze bardziej zaskakujące było dla mnie słowo "warszawskiej" na początku wpisu, bo byłem wtedy już w połowie piosenki. Fajnie wreszcie żyć w czasach, w których polskości muzyki w żaden negatywny sposób nie słychać w brzmieniu. Jeszcze chciałbym doczekać czasów gdy coś takiego zupełnie nie będzie mnie zaskakiwało - pewnie już niedługo, bo polska scena muzyczna intensywnie na to pracuje:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba! ;) To prawda co piszesz, fajnie że coraz więcej polskich kapel dorównuje poziomem tym zagranicznym. I to mnie również bardzo pozytywnie zaskakuje! Jeżeli jeszcze nie słyszałeś to przesłuchaj koniecznie ostatni album L.Stadt i Tres B. ;)
OdpowiedzUsuń