wtorek, 18 lutego 2014

Kari- Wounds and Bruises

Kari Amirian, a właściwie Karolina Amirian urodziła się w Polsce a dokładniej w Świnoujściu. Zdziwieni? Ja również byłam zaskoczona. Debiutancka płyta ,,Daddy Says I'm Special" wydana w roku 2011, została określona przez muzycznych dziennikarzy oraz słuchaczy jednym z najciekawszych debiutów ostatnich lat, a sama Kari nazwana ,,objawieniem polskiej sceny muzycznej". W 2012 roku Karolina została zaproszona przez Kasię Nosowską do udziału w trasie koncertowej Męskie Granie, występowała również na Open'er Festival i Malta Festival Poznań. W 2013 roku Amirian została nominowana do Nagrody Muzycznej Fryderyk w kategorii Debiut Roku. Po trasie Męskiego Grania, Kasia Nosowska powiedziała : ,,Kari stabilizuje swoją sztuką moje tętno, poszerza wyobraźnie i wrażliwość".

Drugi album tej artystki ukazał się 3 grudnia 2013 roku. Za pierwszym przesłuchaniem, nie przekonał mnie. Dziwne, większość moich ukochanych albumów nie przekonuje mnie do siebie od pierwszego przesłuchania. Tak było i tym razem. Karolina wróciła z niezwykłym materiałem pełnym magii, przestrzeni i nierzeczywistości, której na początku nie doceniłam ( jak mogłam!?). Wokalistka podjęła w tym wypadku współpracę z Johnem Headleyem, speca od muzyki elektronicznej. Choć utworów jest tylko dziewięć, każdy z nich jest inny. W ,,I'm Your Echo" pulsuje elektronika. Singlowy ,,Hurry Up" dzięki harfie i dzwoną tworzy niezwykły, wręcz baśniowy klimat. Na albumie znajdziemy też piękny cover poznańskiego indie- folkowego duetu Twilite- ,,Too Late". Finalny ,,Eliah" to 8-minutowy kawałek przy którym za każdym razem mam ciarki na całym ciele... Uderza lekkością i jakąś siłą wciągającą nas w baśń opowiadaną przez Kari. W porównaniu z debiutanckim albumem, na którym dominowały romantyczne teksty, jest duża zmiana. Tutaj teksty motywują, przynoszą ukojenie. Powodują, że odbiorca spogląda na życie z dystansem i z innej perspektywy. Wokalistka mówi, że tytułowe siniaki i zadrapania nie są konsekwencjami naszych porażek, lecz uszlachetniają i kształtują nas, czyniąc silniejszymi wewnętrznie.



Oczywiście po tak rewelacyjnym albumie, przychodzą na myśl różne porównania. Mi Kari przypomina trochę islandzką Sóley, czasami Florence Welch i Björk. Nie widzę jednak sensu porównywania jej do innych wokalistek. Po ,,Wounds and Bruises" jestem dumna że mamy kogoś takiego jak Kari Amirian, która nikogo nie kopiuje, bo znakomicie odnajduje się w swoich pięknych dźwiękowych pejzażach. Niesamowity talent, który myślę, jest w stanie zaskoczyć nas jeszcze bardziej. Jestem oczarowana, odczuwam niedosyt i nie mogę się doczekać kolejnej produkcji Karoliny.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz