Jeszcze parę miesięcy temu znalezienie
jakiejkolwiek informacje na temat tego zespołu graniczyło z cudem. Informacje
jakie znalazłam w skrócie, Rhye to kanadyjsko- duński projekt Mike’a Milosha i
Robina Brauna. Te nazwiska oczywiście ani Wam ani mi nic nie mówią, jeżeli
jednak powiem że głos Mike’a porównuje się do samej Sade – zainteresowanie
znacznie rośnie. ,,Women” to debiutancki album tego duetu, na którym znalazło
się dziesięć klimatycznych utworów, w których dominuje niezwykły i ,,kobiecy”
głos Mike’a. Tak, Mike to mężczyzna! Utwory ,,Open” i ,,Fall” wywarły na mnie
tak piorunujące wrażenie, że ciężko było mi przebrnąć przez całą resztę. W
,,Fall” ujęły mnie smyczkowe aranże i
fortepianowy riff. Przy ,,Open” mam dreszcze a to pierwszy utwór na płycie…Ten
album wciąga tak, że ciężko oderwać się od niego. Moją ,,perełką” jest ,,One of
Those Summer Days”. To kawałek przy którym można totalnie odpłynąć, oprócz
pięknego głosu wokalisty uwodzi genialny saksofon. Muzykę Rhye łatwo
sklasyfikować, to połączenie dobrego jazzu z muzyką soulową. Dostaliśmy krążek
ociekający romantyzmem, opowiadający o miłości
i jej cieniach. Na uwagę zasługują również klipy duetu, ukazujące miłość
i erotyzm w sposób dość nietypowy jak na dzisiejsze tendencje. To obrazy
przepełnione intymnością, potrzebą bliskości i zrozumienia, emanujące
naturalnym wdziękiem. Zresztą sprawdźcie sami i podzielcie się swoimi
wrażeniami! Ja jestem pod ogromnym wrażeniem, muzyka Rhye wdarła się w
najodleglejsze zakamarki mojej duszy. Znakomicie słucha się jej wieczorową porą, przy kieliszku dobrego, czerwonego wina.
Wkręca się nawet w niedzielne popołudnie:)
OdpowiedzUsuń