Po długiej przerwie Simon Green znany jako Bonobo wraca z nowym albumem, premiera ,, The North Borders” odbyła się 1 kwietnia. Wydany trzy lata temu krążek ,,Black Sands” postawił bardzo wysoko poprzeczkę temu artyście, jednak i tym razem Green nie zawodzi. Wpuszczony do sieci na początku roku singiel ,,Cirrus” rozwiał wszelkie moje wątpliwości. Kojarzone już przez nas dźwięki, charakterystyczne dla tego muzyka przeplatają się z zupełnie nowymi. W efekcie dostajemy wszystko czego oczekiwaliśmy i jeszcze więcej. Melodyjne, genialnie skrojone sample, długie, ciemne basy współgrające rewelacyjnie z perkusją, smyczki wokalno- samplowe które dopełniają całe dzieło. Poza oczywiście instrumentalnymi produkcjami, Bonobo ponownie zdecydował się na współpracę z kilkoma wokalistami. A tu dostajemy m.in. cudowną Erykah Badu! Ciężko jest mi wyróżnić kilka utworów, bo wszystkie kompozycje są mocne i nastrojowe. Moimi faworytami są, nieco mroczne ,,Sapphire”, oczywiście ,,Heaven For The Sinner” z wspominaną Badu i ,,Transit”. Ten ostatni to fantastyczny falujący beat okraszony zmysłowym wokalem Szjerdene, który wprowadza nas w inną rzeczywistość. Pomimo długiego okresu wyczekiwania, warto było. Do ,, The North Borders” na pewno będę bardzo często wracać bo poruszył moje serce. Zachęcam do przesłuchania całego albumu, szczególnie kiedy zima za oknem, przyda nam się taka rozgrzewająca terapia jaką zapewnił nam Bonobo.
piątek, 29 marca 2013
niedziela, 24 marca 2013
Daughter- If You Leave
O Daughter pierwszy raz
usłyszałam za sprawą ich EPek ,,His Young Heart” ( 2011) i ,,The Wild Youth”
(2012), które oczarowały mnie minimalizmem, melodyjnością utworów i niezwykłym
wokalem. Gdybyście jeszcze o nich nie
słyszeli, to trio z Londynu. Początkowo był to projekt solowy wokalistki Eleny
Tonry, jednak z czasem dołączyło do niej dwóch muzyków- gitarzysta Igor Haefeli
oraz perkusista Remi Aguilella. W końcu, 18 marca doczekałam się ich
debiutanckiego, pełnometrażowego albumu ,,If You Leave”. Wydawnictwo zawiera 10
utworów, z czego trzy mogliśmy usłyszeć już wcześniej. Muzycznie zespół obraca
się w kręgu akustycznego, gitarowego folku przyprawionego indie popem. Te dziesięć piosenek cechuje
przede wszystkim prostota, elegancja i piękny wokal Eleny. Moimi faworytami są:
,,Youth” akcentowany bębnami i gitarą oraz emocjonująco- zmysłowe ,,Tommorow”. Tekstowo
Eleonora odkrywa przed nami swoje najskrytsze myśli. Dzieli się tęsknotą za tym
co utracone- dzieciństwem, miłością, spokojem. Dzięki takim tekstom album ukazuje niezwykłą
dojrzałość artystów, która przeczy ich młodości ale buduje nastrój na płycie.
Jeżeli jeszcze o nich nie słyszeliście koniecznie posłuchajcie singlowych
utworów. Myślę, że to może być jeden z lepszych debiutów tego roku.
P.S Porównania zespołu Daughter
do The XX które pojawiły się na jednym z popularnych blogów muzycznych są
bezpodstawne… Nie widzę w muzyce tych zespołów praktycznie żadnego podobieństwa. I
nazywanie Daughter kopią The XX jest moim zdaniem jednoznaczne z brakiem
wrażliwości muzycznej i znajomości podstawowych gatunków w muzyce. To tylko
moje subiektywne odczucie, z którym możecie się oczywiście nie zgodzić.
czwartek, 21 marca 2013
Wild Belle- Isles
Pierwszymi singlami ,,Keep You”
oraz ,,It’s Too Late” duet Wild Belle postawił sobie u mnie bardzo wysoko
poprzeczkę. Ich debiutancki album miał premierę kilka dni temu, a dokładniej 12 marca.
Założyciele zespołu Natalie i Elliot to rodzeństwo pochodzące z Chicago. Oboje
próbowali zrobić solową karierę muzyczną, ale dopiero kiedy wspólnie zaczęli
pisać i komponować stworzyli dzieło wybitne ( moim zdaniem). Klimat ,,Isles” to
reggae w stylu lat ’70 z szeroko pojętą alternatywą, elementami bluesa i soul’u. Ta mieszanka w
połączeniu z wokalem Natalie jest zupełnie wyjątkowa, nie przypomina muzyki
żadnego innego zespołu, a przynajmniej ja nie znajduje takiego porównania. Ten
miks inspiracji to nowość dla mojego ucha. Oczywiście wymienione przeze mnie
single jak i cała reszta albumu są genialne, a saksofon w ,,It’s Too Late” powalił
mnie na kolana! Debiutancki album Wild Belle nie zawiódł moich oczekiwać.
Polecam go każdemu!
Albumu możecie posłuchać za darmo w aplikacji Deezer: http://www.deezer.com/pl/album/6392696
sobota, 16 marca 2013
Rhye- Women
Jeszcze parę miesięcy temu znalezienie
jakiejkolwiek informacje na temat tego zespołu graniczyło z cudem. Informacje
jakie znalazłam w skrócie, Rhye to kanadyjsko- duński projekt Mike’a Milosha i
Robina Brauna. Te nazwiska oczywiście ani Wam ani mi nic nie mówią, jeżeli
jednak powiem że głos Mike’a porównuje się do samej Sade – zainteresowanie
znacznie rośnie. ,,Women” to debiutancki album tego duetu, na którym znalazło
się dziesięć klimatycznych utworów, w których dominuje niezwykły i ,,kobiecy”
głos Mike’a. Tak, Mike to mężczyzna! Utwory ,,Open” i ,,Fall” wywarły na mnie
tak piorunujące wrażenie, że ciężko było mi przebrnąć przez całą resztę. W
,,Fall” ujęły mnie smyczkowe aranże i
fortepianowy riff. Przy ,,Open” mam dreszcze a to pierwszy utwór na płycie…Ten
album wciąga tak, że ciężko oderwać się od niego. Moją ,,perełką” jest ,,One of
Those Summer Days”. To kawałek przy którym można totalnie odpłynąć, oprócz
pięknego głosu wokalisty uwodzi genialny saksofon. Muzykę Rhye łatwo
sklasyfikować, to połączenie dobrego jazzu z muzyką soulową. Dostaliśmy krążek
ociekający romantyzmem, opowiadający o miłości
i jej cieniach. Na uwagę zasługują również klipy duetu, ukazujące miłość
i erotyzm w sposób dość nietypowy jak na dzisiejsze tendencje. To obrazy
przepełnione intymnością, potrzebą bliskości i zrozumienia, emanujące
naturalnym wdziękiem. Zresztą sprawdźcie sami i podzielcie się swoimi
wrażeniami! Ja jestem pod ogromnym wrażeniem, muzyka Rhye wdarła się w
najodleglejsze zakamarki mojej duszy. Znakomicie słucha się jej wieczorową porą, przy kieliszku dobrego, czerwonego wina.
poniedziałek, 11 marca 2013
DIIV- Oshin
Ten album jest już ze mną od
kilku miesięcy. Do jego recenzji zabierałam się jednak dość długo, ze względu
na duże wrażenie jakie zrobił na mnie ,,Oshin”. Założycielem zespołu jest
Zachary Cole Smiths związany już z nowojorskim Beach Fossilis, który w 2011
roku zainicjował swój solowy projekt o nazwie DIIV. Pomimo, iż ta kapela w
dużej mierze rezygnuje z eksponowania wokalu- trzeba zwrócić uwagę na niezwykle
charyzmatycznego Smithsa, który mi osobiście przypomina nieco młodego Kurta
Cobaina. Muzycznie, grupa stawia na rozmarzone gitary, nutę psychodelii i stłumione,
zlewające się wokale ( przez to o wielokrotnie nierozpoznawalnych tekstach).
Ciężko mi wyróżnić jakiś konkretny utwór, cały album jest piekielnie melodyjny
i wpadający w ucho. Nie mogę też odmówić sobie porównania ich rytmiki i
brzmienia basu do twórczości The Cure czy Joy Division. Ta płyta to wielki powrót
do surf rockowych korzeni, w czasach kiedy cała reszta zespołów ucieka w
kierunku elektroniki. Pomimo całej swojej melancholijności, to optymistyczny
album. Gitary tętnią własnym życiem i wprowadzają słuchacza w atmosferę nocnych
plażowych przechadzek. Żadne słowa nie równają się samemu przesłuchaniu płyty,
która jest moim zdaniem może odrobinę nużąca ale świetna. Myślę, że każdy miłośnik
dreampopowo brzmiących gitar będzie w pełni ustatysfakcjonowany.
czwartek, 7 marca 2013
Twin Shadow- Confess
Pod pseudonimem Twin Shadow
ukrywa się wychowany w nowojorskim Brooklinie, a urodzony na Dominikanie George
Lewis Jr. W wydanym w 2010 roku albumie ,,Forget” czarował syntezatorowymi
dźwiękami nowej fali, przypominając mi zakurzone już albumy z tego okresu.
Najnowszy krążek artysty zatytułowany ,,Confess” jest w podobnym klimacie, ale z pewnością nie
można powiedzieć, że jest taki sam. Jest dużo odważniejszy, bardziej przebojowy
i czarujący. Już otwierający całość ,,Golden Life” ukazuje walory tego albumu,
czyli synth- popowe brzmienie i mocno zapadające w pamięć refreny. Singlowy
,,Five Seconds” to kwintesencja utworów lat 80 czyli stare keyboardy, prawdziwa
perkusja i do tego oldschoolowe gitary. ,,Run My Heart” zachwyca chwytliwą
melodią i rozmarzoną elektryczną gitarą w tle. W ,,The One” gitarowe partie
przypominają pierwsze utwory The Cure czy The Smiths. Poza tym, słychać też
duży wpływ Depeche Mode, szczególnie w utworze ,,Paten”, którego refren jest
najbardziej przebojowy na płycie. Podczas, gdy inni artyści eksperymentują z
muzyką elektroniczną, George Lewis Jr. zabiera
nas w podróż do przeszłości. Być może oczarowała mnie tęsknota za tego typu
dźwiękami, ale trzeba przyznać, że gdyby ta płyta ukazała się na początku lat
80, Twin Shadow zostałby nazwany królem synth- popu.
poniedziałek, 4 marca 2013
Cults- Cults
Duet o nazwie Cults rozpoczął swoją
karierę od umieszczenia kilku swoich utworów w serwisie Bandcamp w 2010 roku. Dzięki temu w ciągu bardzo krótkiego czasu udało im się dołączyć do grona
najgorętszych amerykańskich młodych zespołów alternatywnych. Wkrótce zaczęli
koncertować po Wielkiej Brytanii, gdzie o ich koncertach rozpisywała się
pozytywnie najpopularniejsza prasa muzyczna m.in. Pitchfork, który dawał ich koncertom najwyższe noty. Debiutancka płyta Cults zatytułowana po prostu ,,Cults” była moim faworytem
zeszłego lata. Została wydana w czerwcu 2011 roku, nakładem wytwórni należącej do Lily Allen. To niespełna pół godzinne nagranie pełne figlarnych,
przebojowych melodii. Dziecięcy wokal Madeline Follin nadaje całemu dziełu
charyzmy i wyjątkowego wakacyjnego klimatu. Całość oczywiście nie jest niczym
nowym, stylistka popu lat 60 okraszona psychodelią i soulem to bardzo popularne
ostatnio połączenie. Amerykanie bronią się zapadającymi w pamięć kompozycjami i dziewczęcym
śpiewem Madeline. Czy zespół będzie gwiazdą jednego albumu, tego nie wiem. Mam
jednak nadzieje, że ten damsko-męski duet dopiero się rozkręca.
Subskrybuj:
Posty (Atom)