Przyznam się szczerze, nigdy
wcześniej nie wgłębiałam się w twórczość tego zespołu. Być może dlatego z
dziecięcą ciekawością przysłuchiwałam się każdej sekundzie ich najnowszego
albumu- Shields. I… zakochałam się. Możliwe, że jest to przesadzone wyznanie
spowodowane moją obecną fascynacją Grizzly Bear, nie wykluczam tego.
Aczkolwiek, na pewno ten krążek zasługuje na niemałą uwagę. To czwarta płyta
tej nowojorskiej grupy, wydana po niespełna trzech latach od Veckatimest-
krążka który zachwycił słuchaczy i krytyków. Shields, rozpoczyna się od
,,Sleeping Ute” i ,,Sapek In Rounds”, które oczarowywują swoją delikatnością i
piękną folkową melodią. Moimi faworytami są jednak ,,Yet Again”, ,,Gun- Shy” i genialna,
epicka ponad siedmiominutowa kompozycja ,,Sun In Your Eyes”. Fenomen tego
albumu polega na bogactwie nie tylko instrumentalnym, ale też emocjonalnym.
Wszystkie piosenki sprawiają wrażenie prostych utworów, to jednak tylko pozory.
Shields, odkrywa przed nami swoje piękno dopiero kiedy poświęcimy mu
odpowiednią uwagę i czas. Odkryjemy wtedy bogactwa tego albumu: idealne
połączenie folku, psychodelji i dream popowej wrażliwości oraz jego muzyczny
detalizm. Choć ten album nie uchronił się przed licznymi porównaniami do
swojego poprzednika, to nie czuje się zawiedziona. Jest rewelacyjny i
zniewalający, z czystym sumieniem mogę go polecić.
Modne w nazewnictwie "bearsy" mają ze sobą wspólny niedźwiedziowy muzyczny element - z Boy and Bear :)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak ty ja jednak wole misie grizzly ;)
OdpowiedzUsuń