niedziela, 17 listopada 2013

Krzysztof Zalewski ,,Zelig"

Pamiętam jak dziś, pierwszy telewizyjny talent show ,,Idol". Byłam wtedy nastolatką i co tydzień czekałam na kolejny odcinek tego programu między innymi właśnie ze względu na niego- Krzysztofa Zalewskiego. To dzięki niemu pierwszy raz usłyszałam i pokochałam Iron Maiden. Krzyśkowi bardzo kibicowałam i udało się, wygrał program. Potem pojawił się debiutancki album- ,,Pistolet" na który czekałam z wielką nadzieją, niestety nie tego wtedy oczekiwałam. Na szczęście potem, pomimo, że nie było o nim słychać on działał. Krzysztofa mogliśmy zobaczyć u Nosowskiej, grał z Hey, Muchami i koncertował także z Brodką. Pomimo nawału zajęć, nie poddał się i po ośmiu latach w końcu doczekałam się tego na co liczyłam odkąd pierwszy raz go usłyszałam.

,,Zelig" , to drugi solowy albumu Krzyśka. Skądś kojarzycie tą nazwe? To tytuł filmu z 1983 roku Woody'ego Allena. Opowiadał on o Leonardzie Zeligu, chorym psychicznie człowieku żyjącym w latach 20 XX wieku. Miał on zdolność dopasowywania swojego charakteru jak i wyglądu do osoby z którą przebywał. Czyżby jakaś aluzja? Dokładnie taka jest ta płyta. Każda kompozycja jest jakby z ,,innej bajki". Mamy tutaj mieszankę dźwięków, rytmów i pomysłów a dodatkowo jeszcze prawdziwe i mądre teksty. Pomimo, iż całościowo jest to płyta raczej rockowa przez różne inspiracje artysty, ciężko ją zaszufladkować. Mam tutaj oczywiście kilka ,,perełek". Pierwsza z nich ,,Ósemko" to transowy i zapętlający się kawałek. ,,Zboża" to piękny, bezpretensjonalny utwór o miłosći. Ach... jak ten Krzysztof pięknie krzyczy o uczuciach!! Wart uwagi jest też ,,Folyn", prosty ale energetyczny i bardzo wpadający w ucho. Z kolej ,,Gatunek" to przede wszystkim niezwykła, instrumentalna końcówka. W ,,Zimowym" artysta zabiera nas w podróż do śnieżnej krainy malowanej dźwiękami. Cudowne!!


Nie jest to album który można słuchać gdzieś tam sobie w tle, zabraniam Wam tego robić!! W parze z każdym kolejnym utworem kryje się jakaś historia. Łzy, radość, rozczarowanie, miłość... Ten album aż kipi od emocji! Ja to kupuje, warto było czekać te osiem lat na prawdziwy, płynący prosto z z serca materiał. Zalewski nie kopiuje nikogo jest po prostu sobą. Człowiekiem niezwykle wrażliwym, o wielu twarzach i z najlepszym moim zdaniem męskim wokalem w Polsce. Nie jest to na pewno produkcja, którą będziemy mogli notorycznie usłyszeć w stacjach radiowych. Jednym się spodoba, innym nie. Przekonajcie się sami!! Ja z całego serca Wam go polecam!!








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz